151. rocznica urodzin Kazimierza Przerwa-Tetmajera

Kazimierz Przerwa-Tetmajer był jednym z popularniejszych poetów końca XIX i początku XX wieku. Uwielbiany przez dekadentów, choć sam za takowego się nie uważał. Pisał wiersze, ale szczególnie znany jest ze swoich noweli ukazujących folklor góralski „Na skalnym Podhalu” i „Legenda Tatr”.

Urodził się w 12 lutego 1865 r. w Ludźmierzu niedaleko Nowego Targu, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, a za jego debiut literacki uważa się zaginioną nowelę „Rekrut” wydaną przed 1886 r. Wkrótce zaczyna pisać wiesze, które uznawane za wyjątkowo melancholijne i pesymistyczne, trafiły do gustu młodym artystom i poetom, zapewniając Tetmajerowi rozpoznawalność w środowisku artystycznym. O jego popularności świadczy, że był pierwowzorem Poety w „Weselu” Wyspiańskiego.

Jego wiersze były cenione za nowatorskie podejście do słowa. Z drugiej strony uważane za proste i posiadające zbyt wielu walorów artystycznych opowieści góralskie zapewniają Tetmajerowi miejsce pod strzechami. Fascynacja górami w jego przypadku nie kończyła się tylko na pisaniu o nich. Sam wędrował i zdobywał szczyty. Był honorowym członkiem Towarzystwa Tatrzańskiego i jedna z przełęczy po słowackiej stronie Tatr nazwana została na jego cześć. Był mocno zaangażowany w spór polsko-czechosłowacki o granicę w Tatrach i znalazł się wśród grupy przygotowującej plebiscyt na Spiszu i Orawie.

Prowadził barwne życie towarzyskie, co znacznie odbiło się na jego zdrowiu (był chory na kiłę). Nigdy się nie ożenił i miał nieślubnego syna, do którego początkowo się nie przyznawał, ale później pokochał i starał się dać odpowiednie wsparcie. Pod koniec życia stracił prawie całkowicie wzrok i 18 stycznia 1940 r. zmarł w Warszawie. Pochowany został koło swojego syna na Powązkach, ale później jego ciało zostało przeniesione na Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem.

JS

Poniżej chyba najbardziej znany wiersz Kazimierza Przerwa-Tetmajera „Eviva l’arte!”:

Eviva l’arte! Człowiek zginąć musi –
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi –
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l’arte!

Eviva l’arte! Niechaj pasie brzuchy
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,
evviva l’arte!

Evviva l’arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi –
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l’arte!

Evviva l’arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte:
evviva l’arte!

Komentarze