Kim Dzong Un jak PIRAT Z KARAIBÓW – ma sprytny sposób na ominięcie sankcji!

Gdy Twój kraj jest znienawidzony na całym świecie i każdy patrzy ci na ręce – trzeba sobie jakoś radzić! Kim Dzong Un i jego reżim, to znakomity przykład, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze da się wodzić przeciwnika za nos. Wydaje się, że ominięcie sankcji było dla Pjongjangu łatwiejsze niż można podejrzewać!

 

Korea Północna zastosowała bowiem taktykę znaną jeszcze z XVIII wieku i kojarzoną raczej z piratami. Zmienia nazwy statków, używa fałszywych bander, przemalowuje jednostki, fałszuje dokumenty. Wszystko po to, aby mniej wprawne oko nie skojarzyło danej jednostki z tym państwem!

 

Dodatkowo, wymiana handlowa odbywa się na pełnym morzu, z dala od wścibskich oczu. Jeśli dodamy do tego manipulacje w przyrządach lokalizacyjnych na północnokoreańskich statkach, to widać, że trudno zlokalizować taki proceder. Może się bowiem okazać, że dany statek jest w zupełnie innym miejscu niż pokazują lokalizatory.

 

Załogi statków często przemalowują ich nazwy już po wyruszeniu z portu co wprowadza jeszcze więcej zamętu. Szacuje się, że w 2017 roku w taki sposób reżim zarobił 200 milionów dolarów „na lewo”. W tym roku kwota ta może być jeszcze wyższa.

 

Tą metodą do Korei dostarczana jest przede wszystkim ropa objęta sankcjami. Reżim sprzedaje zaś węgiel i broń. ONZ podaje przynajmniej dwa przykłady takich „transakcji” na pełnym morzu, gdzie ropę przepompowywano z tankowca na tankowiec.

 

Ważne ogniwo w tym łańcuchu przemytu i nielegalnego handlu stanowią… koreańskie ambasady, które często są punktami przerzutowymi nie tylko dla agentów, ale też dla różnych towarów.

 

Jak widać Kim Dzong Un umie odnaleźć się w każdej sytuacji. I zapewne żadne sankcje nie powstrzymają handlu z Koreą Północną, dopóki będą istniały kraje chętne by z nią handlować. A tych, wbrew pozorom, jest dużo, o czym świadczą oficjalne dane! [ZOBACZ: Opublikowano listę państw współpracujących z Koreą Północną. Reżimy i demokrację ramię w ramię na przekór sankcjom!]

 

o2.pl/ foto: pixabay/screenshot

Komentarze