Parę dni temu na świcie ogłoszono wielki sukces. Poinformowano o wykryciu szczepionki, która miałaby mieć 90% skuteczności. Jej dystrybucja przewidziana jest na 2021 r. Już jednak zaczynają się pojawiać niepokojące wnioski naukowców odnośnie jej.
Od wielu miesięcy cały świat zmaga się z koronawirusem. Zakażenia paraliżują wiele państw oraz uśmiercają ludzi. Dlatego też przez wielu wieść o wynalezieniu skutecznej szczepionki była bardzo wyczekiwana. Ta przyszła kilka dni temu, gdy poinformowano o preparacie przeciwko COVID-owi, który miałby mieć 90% skuteczności. Według planów ma on trafić do ludzi w 2021 r.
Już teraz zaczęły się jednak pierwsze niepokojące doniesienia naukowców. Szczepionka, gdy wirus się na nią uodporni traci swoją skuteczność. Podobnie może być w przypadku tej wynalezionej na koronawirusa.
Wobec tego dwaj naukowcy – dr. David Kennedy i Andrew Reed. Zaproponowali na łamach czasopisma „PLOS Biology” rozwiązanie tego problemu.
„W przypadku chorób takich jak zapalenie płuc, ewolucja odporności może szybko uczynić szczepionki [na te choroby – przyp. red.] nieskutecznymi. Wyciągając wnioski z wcześniejszych sytuacji i wykorzystując nabytą wiedzę podczas projektowania szczepionki dzisiaj, możemy być w stanie zmaksymalizować długoterminowe skuteczne działanie szczepionki na COVID-19” – stwierdzają naukowcy.
Według nich najlepiej byłoby wykorzystać przechowywane w laboratoriach próbki krwi oraz wymazy wydzielin z nosa. Zbadanie ich powiększyłoby świadomość tego, co konkretnie powinna zawierać w sobie szczepionka, a także, które części wirusa mutują.
„Można zaprojektować je tak [szczepionki – przyp. red.], aby wywoływały silniejszą reakcję układu immunologicznego, lub aby zachęcały układ do atakowania wielu miejsc, konkretnie epitopów na powierzchni wirusa. Wtedy wirus musiałby nabyć kilka mutacji, a nie tylko jedną, aby przeżyć atak układu odpornościowego gospodarza” – stwierdzili naukowcy.
Źródło: O2.pl
Foto: Pxfuel