Środowe obrady Sejmu miały swój teatralny moment. Poseł PiS Dariusz Matecki nie tylko ogłosił, że zrzeka się immunitetu, ale zrobił to w stylu, który trudno będzie zapomnieć. Stojąc na mównicy, zakuł się w kajdanki i ostrzegł, że może zostać aresztowany.
„Polityczna zemsta” czy realne zarzuty?
Prokuratura nie ma wątpliwości – Matecki ma poważne kłopoty. Śledczy chcą postawić mu sześć zarzutów, za które grozi do 10 lat więzienia. Sprawa dotyczy Funduszu Sprawiedliwości, a konkretnie ustawiania konkursów dotacyjnych pod organizacje bliskie politykowi.
Sam Matecki twierdzi, że to próba politycznej likwidacji niewygodnego posła. W swoim przemówieniu podkreślił, że jest niewinny, a cała sprawa to efekt „zemsty” i chęci wyeliminowania go z życia publicznego. Dodał, że rezygnuje z immunitetu, bo sam od dawna postuluje jego zniesienie – zarówno dla parlamentarzystów, jak i sędziów.
Sejmowa inscenizacja: kajdanki i „dyktatorzy”
Nie byłby sobą, gdyby na tym poprzestał. Po założeniu kajdanek dramatycznie oznajmił:
„Będziecie mieć posła w kajdankach na sejmowej mównicy. Niech ten obrazek stanie się symbolem tego, do czego dzisiaj zmierza Polska.”
A potem rozwinął baner, na którym obok Putina i Łukaszenki pojawili się… Donald Tusk i Adam Bodnar. Całość opatrzył hasłem: „Każda dyktatura kiedyś upadnie.”
O co chodzi w śledztwie?
Prokuratura zarzuca Mateckiemu ustawianie konkursów na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości. Według śledczych miał konsultować warunki jeszcze przed ich ogłoszeniem, by środki trafiły do konkretnych organizacji, m.in. Fidei Defensor oraz Przyjaciół Zdrowia.
Po złożeniu pisma o rezygnacji z immunitetu na ręce wicemarszałkini Sejmu Doroty Niedzieli, Matecki zapowiedział, że sam stawi się w prokuraturze w czwartek rano. To oznacza, że tego dnia w Sejmie go raczej nie zobaczymy. Pytanie, gdzie zobaczymy go potem.
źródło zdjęcia: https://wiadomosci.wp.pl/zrzekam-sie-immunitetu-matecki-podjal-decyzje-7131954467023360a
Justyna Walewska