Inspekcja Transportu Drogowego wnioskuje o zmiany w zasadach dotyczących wystawiania mandatów. Dążenia te motywuje brakiem efektywności w ściąganiu należności.
Cała sytuacja dotyczy głównie mandatów wystawionych na podstawie pomiarów dokonanych przez fotoradary. W tym przypadku bardzo łatwo było się “wywinąć” od płacenia. Tak naprawdę wystarczyło, żeby właściciel powiedział, że to nie on prowadził pojazd w tamtej chwili. Wtedy co prawda wzywano właściciela do wskazania kierowcy albo kierowano wniosek do sądu, ale taka procedura jest zdaniem ITD zbyt czasochłonna, kosztowna i za mało efektywna. Mandaty “po nowemu” miałyby być kierowane bezwzględnie do właściciela pojazdu. Jeśli ten stwierdziłby, że nie prowadził auta, musiałby w ciągu 14 dni wskazać osobę, która faktycznie zasiadała za kierownicą. Gdyby tego nie zrobił, sam musiałby zapłacić karę administracyjną. Warto tutaj zaznaczyć, że jej wysokość może być znacznie wyższa niż kwota samego mandatu. A po upływie czasu wyznaczonego na wyjaśnienie sytuacji, kara od razu trafiałaby “na konto” właściciela pojazdu.
Czytaj także: Putin chce “potępienia Polski”. Rozmawia już z UE
Kolejnymi zmianami w prawie drogowym miałyby być te proponowane przez premiera w jego expose. Do tych innowacji należą m.in. przyznanie pieszemu pierwszeństwa na pasach i wyższe mandaty. Wiceminister infrastruktury, Rafał Weber, na łamach “Dziennika Gazety Prawnej” przyznał, że projekt pierwszej ustawy jest już gotowy.
Czytaj także: Zmarł zarażony tajemniczym wirusem. Kolejne przypadki zachorowań
Wprowadzenie nowych przepisów miałoby poprzedzać vacatio legis obowiązujące aż 9 miesięcy. W tym czasie miałaby zostać przeprowadzona szeroko zakrojona kampania społeczna, informująca Polaków o nowych przepisach.