„Gigantyczna bankowa ośmiornica skutecznie oplotła już swymi mackami i przyssawkami liczne państwa, narody i instytucje. Bankowi magnaci znów są prawdziwymi panami życia i śmierci. To poprzez kontrolę nad emisją pieniądza, a zwłaszcza nad kreacją kredytu i długu, ci właśnie ludzie zagarniają resztki światowego bogactwa ludzkości. A wielkie banki i bankierzy szczególnie żywią się kryzysem” – ponury świat banksterki przedstawia Janusz Szewczak w swojej nowej książce „Banksterzy. Kulisty globalnej zmowy”.
Jak pisze autor, Główny Ekonomista SKOK, ekspert gospodarczy, publicysta, poseł PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych „banki na tyle skutecznie i podstępnie spętały poszczególne kraje i narody siecią zadłużenia i łańcuchami kredytów oraz długów, że dziś praktycznie wszyscy na świecie są zadłużeni i bardzo często są to długi absolutnie nie do spłacenia”. W 2014 roku łączne zadłużenie wszystkich państw świata (długi publiczne i prywatne) sięgnęło 200 bln dolarów, czyli niemal 260 procent światowego PKB. Co gorsza, „bankom płacą nawet ci, którzy nie zaciągają żadnych kredytów, albowiem tzw. koszt odsetkowy od pożyczek zaciągniętych przez producentów, handlowców, instytucje, administracje, samorządy jest ukryty praktycznie w każdym produkcie czy usłudze, w każdej biznesowej relacji”.
Szewczak opisuje, jak nieuczciwie i perfidnie działają banki: realnie dysponują zaledwie kilkuprocentową kwotą w stosunku do tego, jakimi kwotami obracają; nie zależy im na szybkiej spłacie kredytów, bo zarabiają na odsetkach; zależy im na permanentnym stanie zadłużenia państw i gospodarstw domowych; wolą sprzedać firmie windykacyjnej zaległe wierzytelności za 30 procent ich wartości niż zredukować dług o 10 procent. Ponadto „bankowy rynek już dawno nie jest wolny, a ta ręka [niewidzialna ręka rynku – przyp. TC] przypomina coraz bardziej nie tyle rękę kieszonkowego złodzieja – co całą dobrze zorganizowaną grupę przestępczą”. Autor wylicza także miliardowe kary, jakie płaciły i nadal płacą czołowe banki świata za niezgodne z prawem i nieuczciwe praktyki, takie jak gigantyczne malwersacje finansowe, pranie brudnych pieniędzy, pomoc dyktatorom, mafiom narkotykowym i innym, manipulowanie kursami walut i stopami procentowymi, ukrywanie pieniędzy przed władzami podatkowymi czy zarabianie na wojnach. Wniosek nasuwa się taki, że to, co robią wielkie globalne, te najbardziej znane banki świata, które nie próbowały nawet wyciągnąć lekcji z kryzysu roku 2008, bardziej przypomina hazard niż prowadzenie uczciwej działalności gospodarczej, a „społeczeństwa i państwa stają się zakładnikami owego bankowego kasyna”.
Autor nie pisze tylko, że nikt nikogo nie zmusza do brania kredytów – ani państw, ani samorządów (nie licząc patologii unijnych dotacji, które do tego zmuszają), ani firm, ani osób prywatnych. Wszyscy robią to dobrowolnie. Bo właśnie na banksterów jest tylko jeden, ale bardzo skuteczny sposób – niebranie kredytów i nieuczestniczenie w rynkach finansowych poprzez kupowanie podejrzanych „produktów bankowych”, tym bardziej, że Szewczak pisze, iż „banki znajdują się już na takim etapie, iż muszą udzielać kredytów nie tylko po to, żeby zarabiać, ale by w ogóle istnieć”. Czyli łatwo je zniszczyć. Niestety dużo racji jest także w twierdzeniu niektórych, że tzw. frankowicze są sami sobie winni – sami zgadzali się na ryzyko, szukając tańszych kredytów. W końcu wybrali kredyty frankowe, by płacić mniejsze raty, jak obiecywały banki. I przez pierwsze okresy spłaty rzeczywiście na tym zyskiwali poprzez płacenie właśnie niższych rat. Z drugiej strony jednak skąd zwykli ludzie mają się znać na niuansach „bankowych produktów”?
Co innego z patologicznym tworzeniem pieniądza przez banki komercyjne, ale jak rozwiązać ten problem, Szewczak pisze w ostatnim rozdziale, przywołując przykład Islandii, a jednocześnie piętnując system rezerwy cząstkowej. Zgodnie z propozycją islandzkiego ekonomisty i posła Frosti Sigurjonssona banki komercyjne miałyby zostać pozbawione możliwości kreowania pieniądza, który mógłby być tworzony wyłącznie przez bank centralny. Ponadto „będą musiały posiadać pełne zabezpieczenie dla lokat i depozytów ludności i firm w postaci pełnej rezerwy środków utrzymywanych w banku centralnym”. Nadzieję autor widzi także w coraz bardziej popularnych internetowych kontaktach finansowych bez pośrednictwa banków, za pomocą których na przykład zawierane są pożyczki pomiędzy osobami prywatnymi.
Janusz Szewczak kilkakrotnie cytuje też doskonałą książkę „Wojna o pieniądz” Chińczyka Songa Hongbinga, którą to pozycję miałem przyjemność korygować przed drukiem. Jednak na koniec kilka kropel dziegciu. Nie mogę się zgodzić z autorem, że John Maynard Keynes były „wybitnym” ekonomistą, chyba że w negatywnym kontekście. W rzeczywistości Keynes był ojcem nowoczesnego socjalizmu, który polega na napędzaniu wydatków publicznych. To przecież właśnie polityka zaproponowana przez Keynesa, czyli bezsensowne stymulowanie gospodarki przez państwo wymusza permanentne zaciąganie przez rządy coraz to kolejnych kredytów, rolowanie długu i emitowanie nowych obligacji. Aktualne gigantyczne zadłużenie większości państw świata jest efektem błędnej polityki zaproponowanej przez Brytyjczyka, na czym zyskują banksterzy i to właśnie oni powinni mu najbardziej dziękować.
Nie mogę się także godzić na pejoratywny wydźwięk takich słów, jak liberalizacja czy deregulacja, bo to właśnie dzięki takim działaniom władz (wycofywanie się z interwencjonizmu państwowego na rzecz wolnej konkurencji) gospodarka szybciej się rozwija, czego najlepszym przykładem może być XX-wieczna historia gospodarcza Nowej Zelandii czy też rządzonego przez śp. gen. Augusto Pinocheta Chile. Także skandynawskie gospodarki, nadmiernie opodatkowane, jako-tako jeszcze się rozwijają dzięki stosunkowo małej biurokratyzacji. Również bujny rozkwit polskiej prywatnej przedsiębiorczości na początku lat 90. nie byłby możliwy bez ustawy Wilczka, która polegała właśnie na daleko posuniętej liberalizacji i deregulacji prowadzenia działalności gospodarczej w naszym kraju.
Mimo tych drobnych nieścisłości książka Janusza Szewczaka warta jest polecenia. Uświadamia bowiem laikom, w jakim niebezpieczeństwie znajduje się nasz świat, rządzony przez bezdusznych banksterów, a poważny kryzys spowoduje, że cały system gospodarczy posypie się jak domek z kart. Co gorsza, może on nadejść niespodziewanie i w każdej chwili. O powadze problemu świadczy też fakt, że po publikacji książki Związek Banków Polskich wystosował list, w którym apeluje do autora o „zaniechania wyrażania poglądów o podobnej treści i formie”.
Janusz Szewczak, Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy, Biały Kruk, Kraków 2016.