Dziecko, które krzyczy „Tato, ratuj!” i „Hubert, ratuj!”, wykręcone ręce, szarpanina, radiowóz. Wszystko to nie w kinie, nie na archiwalnym nagraniu z końca PRL, lecz w Polsce roku 2025. Tak wyglądała interwencja państwa w życie 11-letniego chłopca, który — jak relacjonuje jego ojciec — chciał zostać z tatą. I który nie został wysłuchany.
Wywiad Filipa Chajzera z Przemysławem, ojcem Olka i Hubertem — starszym bratem chłopca — uwidacznia przemoc nie tylko fizyczną, ale systemową. Narrację, w której emocje dziecka, jego wola, decyzje i więzi są drugorzędne wobec „litery prawa”. A ta litera, choć oficjalnie neutralna, w praktyce potrafi być głucha.
W nagraniu widać chłopca, który — mając świadomość, że może to być ostatnia chwila — zakłada kurtkę i chce powiedzieć: „Chcę zostać z tatą”. Nie zdążył. W tym samym momencie został wyszarpany przez funkcjonariuszy, wyprowadzony siłą. Wszystko w obecności policji, matki, dziadka. I brata, który nie mógł pomóc, bo został potraktowany gazem.
Co powiedział sąd? Że nie może ustalić, czego chce dziecko. Ale też nie chciał go wysłuchać.
Hubert, starszy syn Przemysława, sam wybrał zamieszkanie z ojcem. Sąd jego decyzję uszanował. W przypadku Olka — analogiczna sytuacja — wybór dziecka został zignorowany. Taki wyrok nie tylko nie chroni dziecka, ale też odmawia mu podmiotowości. Wyklucza go z procesu, którego skutki ma ponosić.
Nie chodzi wyłącznie o rodzinną tragedię. Chajzer w swoim nagraniu stawia sprawę szerzej: nie o Przemysława i nie o siebie chodzi. Chodzi o to, jak funkcjonuje w Polsce prawo — i o to, komu służy. Czy sądy rodzinne są gotowe usłyszeć dziecko? Czy wyroki rzeczywiście biorą pod uwagę to, co deklaruje samo dziecko, a nie tylko argumenty stron dorosłych?
A może nie chodzi o to, kto mówi, lecz kto ma władzę mówić skutecznie?
Dopełnieniem tej historii jest scena, w której starszy mężczyzna, dziadek chłopców, uderza swojego wnuka w twarz, po czym pomaga policji wyszarpać drugiego — jego własnego wnuka — z domu ojca. Przemoc domowa i instytucjonalna nakładają się tu jak klisze. Nie zostaje żadna przestrzeń na empatię — jest tylko siła, hierarchia i wyrok.
Ten przypadek staje się więc symbolem czegoś większego: systemowego zawieszenia zaufania społecznego wobec instytucji, które zamiast chronić, bywają narzędziem opresji. Nawet — a może szczególnie — w tak delikatnej materii jak życie rodzinne.
Czy Polska to kraj, w którym dzieci zabiera się siłą, bez pytania ich o zdanie?
Nie jest to pytanie retoryczne. Chajzer zapowiada, że nie usunie swojego materiału, mimo że matka chłopca grozi mu pozwem sądowym. Nie tylko ze względu na Olka i Przemysława. Bo — jak mówi — nie chce żyć w kraju, w którym można stracić dziecko z powodu decyzji niezrozumiałych i niesprawiedliwych. I nie chce milczeć.
Dzisiaj to historia jednej rodziny. Ale jutro może dotyczyć każdej.
https://www.facebook.com/reel/560661719622316
źródło zdjęcia:https://www.facebook.com/reel/560661719622316
Anna Miller