Brat znanej polskiej dziennikarki przeszedł COVID-19. Jego relacja jest wstrząsająca

Jeśli piękna wiosenna pogoda sprawia, że chcecie złamać obowiązujące nas zasady samoizolacji i niewychodzenia bez potrzeby z domu, być może ta relacja sprawi, że dobrze się nad tym zastanowicie. Brat dziennikarki stacji Polsat News postanowił opisać to, co przeszedł w związku z chorobą COVID-19. Tą relację powinien przeczytać każdy, kto lekceważy chorobę. 

Jarosław Cecherz to były piłkarz Widzewa Łódź, a prywatnie brat dziennikarki Małgorzaty Cecherz. 50-latek od jakiegoś czasu mieszka w Stanach Zjednoczonych i to właśnie tam dopadła go choroba. USA nie były przygotowane na epidemię, która szerokim strumieniem rozlała się po tym państwie. Teraz pan Jarosław mówi wprost – chciałby, żeby w tym kraju były wprowadzone takie same zasady i obostrzenia jak w Polsce. Ale na to jest już za późno, dlatego postanowił po prostu opowiedzieć o przeżyciach, jakie towarzyszyły mu w czasie przechodzenia COVID-19.

 

Odczuwałem wszelkie możliwe symptomy choroby: ogólne osłabienie, bóle głowy, wysypki. Miałem bardzo wysoką temperaturę i kaszel. Jest tak duszący, że człowiek się obawia, że może się udusić. Wtedy poddałem się badaniom. Noc poprzedzającą wyjazd do szpitala to był apogeum choroby. Człowiek czuje, jak mu miażdży klatkę piersiową, majaczy, nie ma mowy o śnie. Duszność jest nieprawdopodobna. Mając inne choroby, organizm może nie wytrzymać. Może dzięki sportowi organizm mój był tak silny, że to pokonał…

– opisuje były piłkarz.

 

ZOBACZ TEŻ: Przezorny ksiądz schował SKARB pod posadzką kościoła. Odnaleziono go dopiero 3 wieki później!

 

Po przeprowadzeniu badań i pobraniu próbek pan Jarosław został wypuszczony do domu. Nie dano mu żadnych leków, ani wskazówek. W czasie choroby schudł kilkanaście kilogramów. Najbardziej mężczyzna bał się o swoje dzieci:

 

Problemem było to, że dzieci były ze mną w domu. Dzięki Bogu nie okazały żadnych symptomów wirusa. Gdzie się zaraziłem? Można wszędzie, nawet na stacji benzynowej nalewając paliwo.

 

Jak mówi pan Jarosław Amerykanie lekceważąco podchodzą do zagrożenia COVID-19 i cały czas spacerują po ulicach i wychodzą z domu.

 

Tu w USA wyszedłem z domu po kilku dniach z psem na spacer. Jestem przerażony ilością ludzi na zewnątrz. To wielki błąd. Po wypuszczeniu codziennie kontaktował się ze mną departament zdrowia. Nie dostałem żadnych leków ani zaleceń – co jeść, co pić. To po prostu walka organizmu z tym wirusem. Powinno się wtedy jeść, aby nie osłabiać organizmu, ale, z drugiej strony, nic nie smakuje, wszystko ma posmak metaliczny, nawet woda

 

Z tego też powodu Jarosław Cecherz stał się gorącym zwolennikiem polskich rozwiązań i liczy, że rodacy wytrwają w izolacji. Tylko tak możemy nie dopuścić do powtórki scenariusza amerykańskiego, hiszpańskiego i włoskiego.

Komentarze