Skrócenie tygodnia pracy do czterech dni to temat, który z każdym miesiącem przebija się coraz wyraźniej do polskiej debaty publicznej. Gdy jeszcze niedawno wydawał się pieśnią przyszłości lub ekstrawagancją zarezerwowaną dla startupów i skandynawskich eksperymentów, dziś coraz więcej firm testuje ten model, a politycy i związkowcy zaczynają traktować go poważnie. Czy Polska rzeczywiście jest u progu rewolucji na rynku pracy, czy mamy do czynienia jedynie z chwilową fascynacją nowym trendem?
Praca krócej, ale mądrzej?
Założenie czterodniowego tygodnia pracy opiera się na jednej, intuicyjnie kuszącej idei: mniejsza liczba godzin nie musi oznaczać mniejszej wydajności. Wręcz przeciwnie – badania prowadzone w Islandii, Japonii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech pokazały, że skrócenie czasu pracy może prowadzić do wzrostu efektywności, poprawy samopoczucia pracowników i zmniejszenia liczby zwolnień lekarskich.
W polskim kontekście ten argument zaczyna rezonować coraz silniej. Zmęczenie przeciążeniem, wielozadaniowość i praca po godzinach są codziennością dla wielu zatrudnionych – zwłaszcza w sektorach usługowych, edukacyjnych i opiekuńczych. Czterodniowy tydzień jawi się jako antidotum na wypalenie i chroniczny brak czasu.
Polscy pracodawcy testują
Choć szerokie wdrożenie takiego rozwiązania wymagałoby zmian systemowych i ustawowych, już dziś niektóre polskie firmy decydują się na pilotaże. Najczęściej wybieranym modelem jest zachowanie dotychczasowego wynagrodzenia przy jednoczesnym skróceniu czasu pracy o jeden dzień tygodniowo. Wśród pionierów są głównie przedsiębiorstwa z sektora IT, marketingu i nowych technologii – branże, które opierają się na elastyczności, zaufaniu i wynikach, a nie sztywnym czasie spędzonym przy biurku.
Jednak nie wszędzie da się tę zmianę wdrożyć równie łatwo. Dla sektora produkcyjnego, ochrony zdrowia czy edukacji czterodniowy tydzień pracy to wciąż logistyczne wyzwanie, wymagające nie tylko reorganizacji, ale i większych nakładów kadrowych.
Społeczne napięcia i podziały
Wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy zderza się także z realiami rynku: nierównościami między zawodami, modelami zatrudnienia i stylami zarządzania. Dla części Polaków to luksus – dla innych mrzonka. W społecznym odbiorze może więc pogłębiać podziały: między tymi, którzy mogą pozwolić sobie na większą autonomię, a tymi, dla których każdy dzień pracy to ekonomiczna konieczność.
Nie bez znaczenia są także różnice pokoleniowe. Młodsze osoby, bardziej przyzwyczajone do pracy zdalnej i elastycznych modeli zatrudnienia, częściej popierają ideę skracania tygodnia. Dla starszych generacji może to być oznaka rozleniwienia lub zagrożenie dla wartości pracy jako takiej.
Polityczne deklaracje i legislacyjna cisza
Lewica od kilku lat mówi o potrzebie skrócenia tygodnia pracy, wpisując ten postulat do swojego programu. Również niektóre związki zawodowe wyrażają zainteresowanie tym kierunkiem. Mimo to, jak dotąd nie pojawiły się konkretne projekty ustaw zakładające systemowe wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy.
W przestrzeni publicznej wciąż dominuje narracja eksperymentalna – temat jest badany, komentowany, testowany w mikro skali. Do ogólnokrajowej reformy jeszcze daleko.
Rewolucja, która nadchodzi powoli
Czy czterodniowy tydzień pracy w Polsce ma szansę na trwałe zagościć w rzeczywistości zawodowej? Być może nie od razu, i nie wszędzie. Ale trend wydaje się nieodwracalny – wzrost świadomości pracowniczej, potrzeba lepszej równowagi między pracą a życiem prywatnym oraz zmieniające się modele biznesowe mogą sprawić, że to, co dziś wydaje się luksusem, jutro stanie się normą.
Na razie to przyszłość, która nieśmiało wchodzi drzwiami gabinetów HR i sal konferencyjnych. Ale jeśli zostanie dobrze zaprojektowana – może być jedną z najważniejszych zmian społecznych nadchodzącej dekady.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/pracuj%C4%85cy-p%C5%82e%C4%87-%C5%BCe%C5%84ska-praca-biurko-791849/
Anna Miller