Rodzice dzieci z jednego z lubelskich przedszkoli złożyli zawiadomienie dotyczące stosowania przemocy przez jedną z opiekunek.
Wszystko wydało się dzięki nagraniom z dyktafonu, który został ukryty w maskotce.
Dyktafon ukryty w misiu
Rodzice Natalki – Mateusz i Małgorzata – już od dłuższego czasu obserwowali, że ich córka nie chce chodzić do przedszkola. Początkowo sądzili, że są to problemy adaptacyjne i że potrzeba czasu. Jednak czas płynął, a dziecko zaczęło się zachowywać w bardzo niepokojący sposób:
Zaczęła się moczyć, pojawiły się problemy z zasypianiem, chociaż wcześniej zasypiała sama. Zrobiła się też nerwowa, często reagowała krzykiem, miała takie napady histerii. Punkt kulminacyjny był wtedy, kiedy wróciła z przedszkola z siniakiem na czole.
– wspomina pan Mateusz w rozmowie z „Kurierem Lubelskim”.
To wtedy rodzice zdecydowali się zamontować podsłuch z misiu i z taką maskotką córka poszła do przedszkola.
Przedszkole Bajkolandia Lublin
Nagranie z przedszkola ujawniło prawdę o tym, co się tam dzieje. Przedszkolanka naruszała nietykalność cielesną dzieci i krzyczała na nie. Podopieczni byli także „przekupywanie” cukierkami, by wykonać polecenia opiekunki.
Przesłuchaliśmy całe nagranie. Najpierw usłyszeliśmy, że córka przez trzy czy cztery godziny płakała i nikt w tym czasie się nią nie zajął. Jedyna reakcja ze strony opiekunki to słowa typu „Czemu ryczysz? Przestań wyć”. Później próbowano ją uspokajać słodyczami: wychowawczyni mówiła, że jak przestanie płakać, to dostanie cukierka
– opowiadają rodzice dziewczynki.
„Turyści” robią TO w Tatrach. „Chamstwo i tyle. Brak słów.”
Przedszkolanka usłyszała zarzuty
Zawiadomienie dotyczące przedszkolanki – pani Karoliny – finalnie złożyło sześciu rodziców, a sprawę prowadzi lubelska prokuratura.
Przedszkolanka usłyszała zarzut dotyczący kilkakrotnego naruszenia nietykalności cielesnej dziecka poprzez uderzanie go w twarz i po rękach. W trakcie przesłuchania nie przyznała się do winy.
– informuje „Kurier Lubelski”.
Sprawa jest jednak na początkowym etapie. Ponadto zawiadomiono Kuratorium Oświaty. Samo przedszkole nie odniosło się do sprawy – dyrektorka ma być na urlopie.
Rodzice poszkodowanych dzieci zdecydowali się upublicznić sprawę w mediach, żeby uczulić innych. Często bowiem można sądzić, że dzieci „marudzą” lub mają problem z aklimatyzacją w przedszkolu. Tymczasem może tam dochodzić do różnych nieprawidłowości. Warto więc rozmawiać i dojść do faktycznej przyczyny różnych trudności.
źródło: kurierlubelski.pl