Afera związana z deweloperską działalnością Jarosława Kaczyńskiego wybuchła w ubiegłym roku. Powodem były publikacje Gazety Wyborcze, które ujawniły rozmowy prezesa PiS z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem. Portal Wirtualna Polska dotarł do uzasadnienia braku śledztwa w tej sprawie.
Nagrania dotyczyły uzgodnień co do budowy dwóch wież w centrum Warszawy, finansowanych z kredytu z państwowego.
Do prokuratury wpłynęły trzy zawiadomienia: od Ryszarda Petru, Platformy Obywatelskiej i Geralda Birgfellnera. Zarzuty dotyczyły możliwości popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego w postaci m.in.przekroczenia uprawnień i wykorzystywania funkcji publicznej w celu pozyskania korzyści.
Czytaj także: Premier Morawiecki składa życzenia – sędziemu, który nie żyje od 20 lat
Największe znaczenie miały mieć zeznania ks. Rafała Sawicza, który zasiada w radzie nadzorczej Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Gerald Birgfellner był rzekomo nakłaniany przez prezesa Kaczyńskiego do wręczenia łapówki ks. Sawiczowi, która miała być “formą zapłaty” za podpis na dokumencie, bez którego nie można było zacząć budowy wież.
Czytaj także: Górnik wpuścił Gretę do kopalni. Środowisko go wykluczyło
Brak znamion przestępstwa
Decyzja o nie wszczynaniu postępowania w tej sprawie zapadło 11 października 2019 roku (na dwa dni przed wyborami parlamentarnymi). Według ustaleń Wirtualnej Polski uzasadnienie prokurator Renaty Śpiewak było następujące:
- “Instytut im. Lecha Kaczyńskiego” jest fundacją i nie prowadzi działalności gospodarczej. “Podmiotem przestępstwa może być tylko osoba pełniąca funkcję kierowniczą w jednostce wykonującej działalność gospodarczą” – mówi uzasadnienie;
- Sawicz jest tylko “członkiem organu kolegialnego, który uchwały, oświadczenia i inne decyzje podejmuje zwykłą większością głosów pod warunkiem zgody wszystkich stałych członków wyrażonych na piśmie”;
- podejrzenia wzbudziły niespójne zeznania Birgfellnera “Podkreślić trzeba, że świadek przedstawiał różne wersje zdarzenia, w szczególności kiedy i komu przekazał kopertę z pieniędzmi i co dalej się z nią stało”;
Czytaj także: Borussia nie chce Polaka! Piszczek wyrzucony z klubu?
Okazuje się zatem, że nakłanianie do wręczania łapówki, którego dokonuje człowiek piastujący funkcję publiczną, nie nosi znamion przestępstwa. Gerald Birgfellner złożył zażalenie na postanowienie prokuratury.