Ponad 230 tysięcy Polaków dostanie wezwania na komisję wojskową. To nie żart, a wśród nich nie tylko młodzi mężczyźni i kobiety z wykształceniem medycznym czy informatycznym, ale również… osoby po pięćdziesiątce i sześćdziesiątce. Kto zlekceważy wezwanie, ten zapłaci nawet 5 tysięcy złotych grzywny!
Kwalifikacja potrwa od 2 lutego do 30 kwietnia przyszłego roku. Do komisji pójdą przede wszystkim młodzi: rocznik 2007, a także ci, którzy w ostatnich latach wymykali się obowiązkowi, czyli mężczyźni między 20. a 24. rokiem życia.
Wezwania już w drodze
Na wezwanie mogą też liczyć osoby, które wcześniej dostały czasową niezdolność do służby, a ich zwolnienie właśnie wygasa. To jednak nie koniec. Po raz kolejny listy obejmą także kobiety, które mają przydatne dla armii kwalifikacje np. pracujące jako lekarze, pielęgniarki czy informatycy. A największe zaskoczenie budzi zapis, że wezwań mogą spodziewać się także osoby aż do 60. roku życia.
Służby tłumaczą to krótko: każdy, kto nie uregulował swojej sytuacji wobec wojska, musi stanąć przed komisją. I nie ma tu miejsca na wymówki. Kto nie przyjdzie, ten ryzykuje poważnymi konsekwencjami. Za niestawienie się grozi grzywna sięgająca nawet 5 tysięcy złotych. Jeśli ktoś jej nie zapłaci, pieniądze i tak zostaną ściągnięte z wypłaty, emerytury czy innych dochodów.
Sam przebieg kwalifikacji wygląda podobnie jak w poprzednich latach. Najpierw weryfikacja dokumentów i tożsamości, potem badania lekarskie i przyznanie kategorii wojskowej. Następnie wpis do ewidencji, nadanie stopnia i – nawet jeśli nie trafi się od razu do jednostki – przeniesienie do rezerwy. W praktyce oznacza to, że tysiące nowych osób znajdzie się w bazie, gotowych do powołania, gdy zajdzie potrzeba.
Dlaczego aż tak szeroko?
MON nie ukrywa, że celem jest zwiększenie zasobów Sił Zbrojnych RP. W 2023 roku wezwania trafiły do 230 tysięcy osób, teraz liczba ma urosnąć do 235 tysięcy. To element planu budowy silniejszej armii i uzupełniania rezerw. Szczegółowe terminy komisji ustalą wojewodowie, ponieważ każdy region będzie miał własny harmonogram, a obwieszczenia pojawią się w urzędach i w internecie.
Dla wielu Polaków może to być szok. Nagle okaże się, że do drzwi zapuka listonosz z wezwaniem i to nie tylko do syna czy wnuka, ale też do ojca albo dziadka, który przez lata odkładał temat wojska „na później”. Teraz to „później” właśnie nadeszło.
Wiktoria Sikorska
