Publicysta Stanisław Janecki w swoim artykule na portalu wPolityce.pl zastanawia się, czy polskie władze nie powinny wyznaczyć granicy mieszania się w nasze sprawy przez innych.
— Nie można „odpuścić” wyjaśnienia do spodu smoleńskiej tragedii ani nie można pozwolić na „naprawianie” nam demokracji przez eurohipokrytów – pisze publicysta Janecki. — Kiedy słyszymy o takich akcjach, jak rezolucja Parlamentu Europejskiego, pouczająca Polskę w kwestiach demokracji i praworządności, nasuwa się pytanie, czy nie za łatwo jako naród i państwo dajemy sobie wchodzić na głowę? Czy nie robimy za mało, by na czas temperować amatorów stawiania Polski do kąta? Czy nie jesteśmy zbyt pokorni? Jakim prawem kilkuset eurokratów nie tyle Polskę krytykuje, bo w tym nie ma nic nadzwyczajnego i nagannego, ale traktuje jak przestępcę, a co najmniej jak pensjonariusza jakiegoś zakładu poprawczego? Jakim prawem niemieccy, francuscy czy włoscy eurodeputowani mają nas uczyć demokracji, gdy w ich krajach przypadki łamania zasad demokracji zdarzają się nagminnie? Ale ich żadne międzynarodówki i nowe wcielenia kominternu nie pouczają, nie karcą i nie egzaminują z demokracji oraz praworządności – pisze dziennikarz.
Zdaniem Janeckiego „poważny naród i poważne państwo powinny poważnie traktować przede wszystkim same siebie. A nie traktują się poważnie, gdy tak ważną sprawę jak katastrofa smoleńska rozwiązują tak jak państwo Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego”.
BR