Pomarańczowe morze dyń rozciągające się po horyzont, mostki prowadzące na zielone wysepki, a między nimi… leniwe kapibary, ciekawskie lemury, skaczące kangury i majestatyczne wielbłądy. Brzmi jak sen? Nie, to Podlaska Toskania, gdzie wystartowała jedyna taka w Polsce Farma Dyniowa. Ponad 50 ton dyń zamieniło kilka hektarów w bajkowy krajobraz, idealny na rodzinny spacer, zdjęcia jak z Instagrama i spotkanie ze zwierzętami, których nikt nie spodziewa się zobaczyć w tej części Europy. To jesienna atrakcja, jakiej jeszcze nie było.
Magiczne ogrody i egzotyczne spotkania
Jesień kojarzy się zwykle z deszczem i szarością. Tutaj jednak zmienia się w porę roku pełną kolorów, radości i niezwykłych niespodzianek. Ponad 50 ton dyń ułożonych w bajkowe aranżacje zamieniło kilka hektarów w pomarańczową krainę, której trudno się oprzeć. Nawet bez dyni, to miejsce przyciąga tłumy spragnione odpoczynku i wyjątkowych widoków. Teraz stało się wręcz wymarzonym plenerem do sesji fotograficznych – od rodzinnych portretów, przez instagramowe kadry, aż po romantyczne ujęcia niczym z włoskiej Toskanii.
Ale to nie koniec atrakcji. Bo gdzie jeszcze w Polsce można przejść się alejką obsadzoną dyniami i jednocześnie spotkać oko w oko z lemurem czy zobaczyć kangura skaczącego w tle?
Chcieliśmy, żeby dynia przestała być tylko symbolem jesieni. Miała stać się częścią prawdziwej przygody. Kiedy łączymy ją z egzotyką, efekt jest nie tylko świeży, ale też zupełnie nieoczekiwany
– opowiada Dominika Hlebowicz, współwłaścicielka Podlaskiej Toskanii.
Od marzenia do fenomenu
Historia tego miejsca to opowieść o pasji, która zamieniła się w fenomen. Początkowo Podlaska Toskania była małą atrakcją agroturystyczną. Dziś odwiedzają ją tysiące ludzi: dzieci, rodziny, szkoły i przedszkola, grupy przyjaciół i seniorzy. Każdy znajduje coś dla siebie: kontakt ze zwierzętami, niezwykłe krajobrazy i atmosferę, która wciąga od pierwszych kroków.
Zaczynaliśmy od kilku zwierząt i małego pomysłu na mini-zoo. Teraz mamy pewność, że udało się stworzyć przestrzeń, która daje ludziom radość. Farma Dyniowa to nasz nowy krok – chcemy, żeby jesień w Polsce była kolorowa i pełna dobrej energii
– mówi Krystian Hlebowicz.
Krystian jest absolwentem ekonomii, a Dominika ukończyła prawo – najpierw studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, a później w Białymstoku. Razem z mężem postanowili jednak, że zamiast podążać utartymi ścieżkami kariery, stworzą coś własnego – miejsce, które połączy naturę, egzotykę i rodzinną atmosferę. Tak narodziła się Podlaska Toskania, która dziś jest jednym z najbardziej wyjątkowych punktów na mapie turystycznej Polski.
Dyniowe morze i Instagramowe kadry
Na farmie pojawiło się właśnie ponad 50 ton dyń. Niektóre tworzą bajkowe aranżacje – idealne tło do rodzinnych fotografii. Inne czekają, by je podnieść, dotknąć i zabrać do domu. Spacerując pomiędzy dyniowymi ogrodami, można co chwilę trafić na nowe niespodzianki: wysepki z mostkami, urocze zakątki do zdjęć i zwierzęta, które same pozują do obiektywu.
To miejsce nie jest zwykłym mini-zoo. To przestrzeń, gdzie można oderwać się od codzienności i znowu poczuć dziecięcą radość. Jeśli ktoś chce zrobić zdjęcia, jakich nie ma nikt inny w Polsce, to właśnie tutaj
– podkreśla Dominika.
Jesień, która zostaje w pamięci
Farma Dyniowa w Podlaskiej Toskanii rusza w najbliższy weekend. Potem będzie czynna w czwartki, piątki, soboty i niedziele od 11:00 do 17:00. Nie trzeba rezerwacji, wystarczy przyjechać i dać się porwać kolorowej przygodzie. Czy to najlepsze miejsce na jesienny wypad? Z pewnością tak, bo nigdzie indziej dynie nie spotykają się z wielbłądami, a kapibary z magicznymi ogrodami. To Polska w absolutnie wyjątkowym wydaniu.
Wiktoria Sikorska
