Jeszcze kilka lat temu w Europie o hojichy słyszeli głównie japońscy emigranci i miłośnicy matchy. Dziś ten prażony napar zyskał własną scenę i powoli przebija się do świadomości szerokiego odbiorcy. Kawiarnie w Warszawie, Berlinie i Nowym Jorku mają go już w stałej karcie, a influencerzy kulinarni z entuzjazmem prezentują swoje wersje hojicha latte na Instagramie. Czy to tylko moda, czy może faktyczna zmiana gustu kawowych koneserów?
Japońska skromność w filiżance
Hojicha to rodzaj zielonej herbaty, ale w smaku nie przypomina ani klasycznej senchy, ani dominującej na Zachodzie matchy. Dlaczego? Bo liście hojichy są poddawane procesowi prażenia, który nadaje im orzechowy, niemal dymny aromat – zupełnie inny niż świeża, trawiasta nuta większości zielonych herbat. W Japonii hojicha jest powszechnym naparem domowym, podawanym także dzieciom i osobom starszym – zawiera bowiem znacznie mniej kofeiny niż inne herbaty. Hojicha latte to z kolei jej zachodnia wariacja: esencja hojichy zalana spienionym mlekiem – krowim lub roślinnym.
Dlaczego teraz?
Nie bez znaczenia jest moment, w którym hojicha robi karierę. Po latach popularności matchy konsumenci zaczęli szukać czegoś mniej intensywnego, łagodniejszego w smaku i lżejszego dla żołądka. Hojicha doskonale wpisuje się w ten trend: nie przebija aromatem innych składników, a jednocześnie oferuje wyjątkowe nuty smakowe – od palonego karmelu po pieczony ryż.
Jednocześnie zmienia się sposób, w jaki patrzymy na rytuały picia napojów. Picie hojicha latte to nie wyścig z kofeiną, ale chwila wyciszenia. Dymne nuty tego naparu przywołują skojarzenia z jesiennym ogniskiem, wieczorem spędzonym pod kocem, z książką w ręku. To więcej niż napój – to nastrojowa deklaracja, że życie może smakować spokojniej.
Gdzie ją znaleźć?
Na mapie Warszawy punktem obowiązkowym jest Happa to Mame, kameralna herbaciarnia, która jako jedna z pierwszych wprowadziła hojicha latte do stałej oferty.
Co dalej?
Czy hojicha latte zostanie z nami na dłużej? Wszystko wskazuje na to, że tak. Nie tylko dlatego, że wpisuje się w rosnącą popularność napojów funkcjonalnych i świadomego picia. Również dlatego, że daje alternatywę dla kawy – bez potrzeby rezygnowania z rytuału spienionego mleka w ceramicznej filiżance. A może przede wszystkim dlatego, że smakuje jak wspomnienie ciepła w deszczowy dzień.
źródło zdjęcia: https://www.instagram.com/p/DAiKAgdONQw/?img_index=1
Anna Miller
