Szymon Hołownia zaskoczył wszystkich swoją decyzją o kandydowaniu na urząd Prezydenta RP. Lecz już od listopada było wiadome, że dziennikarz związany z telewizją TVN chce wystartować w wyborach prezydenckich.
Wielu miało nadzieję, że Szymon Hołownia będzie kandydatem „z ludu”. Bez barw i przeszłości partyjnych. Że w wyborach 2020 zastąpi Pawła Kukiza, który zrobił pięć lat temu znakomity wynik w wyborach prezydenckich, a jego ruch Kukiz’15 pozwolił wejść im do Sejmu.
Hołownia był kojarzony jako sympatyczny prowadzący talent show „Mam talent” z Marcinem Prokopem w TVN-ie. Niektórzy go znali jako działacza i pisarza katolickiego. Hołownia dwa razy przebywał w nowicjacie u ojców dominikanów, ale jakoś „święcenia mu się nie przyjęły”.
Od dłuższego czasu kandydat na Prezydenta jest zasypywany wieloma pytaniami: głównie światopoglądowymi. A przy takich kwestiach trzeba bardzo ostrożnie. Jedno niepotrzebne słowo na temat aborcji, pigułki „dzień po” i już afera gotowa.
W rozmowie z redaktorami portalu „Onet.pl” Hołownia powiedział:
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego aborcja i związki partnerskie zajmują 70 proc. moich rozmów z dziennikarzami. To ważne tematy, ale na przykład o kryzys wodny – nie pyta mnie nikt. (…) Ja kandyduję na prezydenta, a nie naczelnego etyka kraju, czy też prymasa Polski.
ZOBACZ: Wójt Zgierza nie żyje. Kto zabił Barbarę Kaczmarek?
Stwierdził również, że jego prezydentura byłaby oparta na „narodowym słuchaniu”. Uważa, że prezydent jako głowa państwa powinien wsłuchiwać się w głos obywateli, a nie w rację poszczególnych partii.
Źródło: Onet.pl