Jako pierwszy ostrzegał przed koronawirusem. Otrzymał szokujący list

Doktor Li Wenliang to jedna z głośniejszych postaci związanej z koronawirusem 2019-nCoV. Przede wszystkim dlatego, że jako pierwszy ostrzegał kolegów lekarzy przed dziwnym zapaleniem płuc dotykającym pacjentów w Wuhan. Niedawno sam zmarł z powodu zarażenia wirusem, choć wokół niego narasta coraz więcej wątpliwości. Teraz dowiedzieliśmy się, że lekarz otrzymał szokujący list. 

Li Wenliang miał 34 lata i pracował w szpitalu w Wuhan. Jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na dziwne zapalenie płuc, które dotknęło siedmiu jego pacjentów. Postanowił opisać to na platformie dostępnej dla chińskich lekarzy. Wówczas podejrzewał, że ma do czynienia z powrotem wirusa SARS. Bardzo się mylił – a wkrótce pewni tajemniczy ludzie postanowili mu to udowodnić…

 

Doktorem zainteresowała się bardzo szybko policja. Musiał odwiedzić posterunek, ale policjanci przychodzili też do niego. Naciskali, by nie rozsiewał „nieprawdziwych informacji” i nie siał „paniki” w społeczeństwie. Li miał im ulegnąć – podpisał nawet specjalny list, który został mu wręczony. Paść miały w nim bardzo mocne słowa:

 

„Jeśli upierasz się przy swoich poglądach, odmawiasz skruchy i kontynuujesz nielegalną działalność, zostaniesz ukarany przez prawo. Rozumiesz?”

 

List ujrzał jednak światło dzienne. Gdy sytuacja w Chinach zaczęła się pogarszać i chorych przybywało, doktor Li mógł wrócić do swoich pacjentów. Jednak 10 stycznia poinformował, że ma gorączkę. Szybko okazało się, że także zachorował na koronawirusa 2019-nCoV. Zmarł w ubiegły piątek, choć co do tego istnieją pewne wątpliwości.

 

 

ZOBACZ TEŻ: Zgaszony papieros też ZABIJA. Przebadali toksyczność petów – zatrważające wyniki

 

Pierwsza informacja o śmierci bohaterskiego lekarza została zdementowana przez chińskie władze, które twierdziły, że doktor żyje, choć jest w stanie krytycznym. Jaka jest więc prawda na temat rozwoju epidemii, losu lekarza? Jesteśmy zdani na oficjalne chińskie komunikaty, choć należy do nich podchodzić z pewną rezerwą.

Komentarze