Michał Witkowski to polski pisarz, felietonista, aktor niezawodowy. Urodzony we Wrocławiu w 1975 roku literat jest autorem takich książek jak: „Wymazane”, „Lubiewo”, „Drwal” czy „Fototapeta”. Jego najnowszy wpis na temat nieżyjącej już wokalistki Kory spotkał się z poruszeniem wśród Internautów. Dlaczego?
28 lipca minie dokładnie rok od śmierci wokalistki zespołu Maanam, Kory. Autor poczytnych książek miał okazję poznać ją osobiście 2005 roku, niedługo po wydaniu dzieła „Lubiewo”. Przyznaje, że był on wówczas zachwycony manierami, kulturą osobistą, a także sposobem bycia utalentowanej wokalistki.
Michał Witkowski nadal nie pogodził się z jej śmiercią. Twórca książek nie wierzy, że „mogła tak ot, umrzeć”. Snuje więc opowieść o tym, że Kora żyje… i mieszka w Ameryce Południowej.
„Kora żyje. Po roku wciąż jeszcze uważam, że Kora nie mogła tak ot, umrzeć. Po prostu zmęczona polską dzisiejszą, atmosferą panującą w kraju, postanowiła sfingować własną śmierć i zacząć zupełnie nowe życie jako Carmen Meduza di Maura, gdzieś w Tijuanie, gdzieś w Montevideo, w dalekiej Patagonii… Śpiewa teraz w podłym barze przy autostradzie jak się jedzie na Santiago, śpiewa same znane covery, Blue Velvet, Srangers In The Night, same piosenki z filmów, a żyje z napiwków w różnych pesos… Wszyscy szaleją, grubi kierowcy tirów biją brawo spracowanymi dłońmi z odciskami od wielogodzinnego ściskania kierownicy, bo nie są przyzwyczajeni do tak wysokiego poziomu i takiej ekspresji w knajpie 'Pueblo’! Albo śpiewa swoje 'Paroles paroles’ w podłej spelunce dla prostytutek i ich klientów w najgorszej dzielnicy Bogoty Santa Fe” -czytamy we wpisie Witkowskiego.
Dalej pisarz snuje opowieść o tym, że wokalistka ma mnóstwo książek i kolorowych kapeluszy, strojnych ubrań, a także kosmetyków.
Tam ona ma tysiące strojów i kapeluszy, przywiezionych z jakiegoś nieznanego kraju, ma książki, bo ona na książce ciągle czyta, umie składać litery! Te książki jednak pisane są językiem wiatru i śniegu. Ona tymi książkami pewnie czary jakieś robi. Ma tam też mnóstwo różnych tabletek, kosmetyków, a czysto, że u dentysty u nas o wiele brudniej. Pod tą małą hacjendą wystają zawsze wielbiciele i grają na El Cuatro, na El Bongo, na El Siku, na La Maraca! A gra Antonio, gra Mauricio, gra Juan i Esteban gra! Javier zaś tańczy prawie nagi pod jej oknami…
Miejscowe biedne chłopaki na kradzionych motocyklach, kursujące całe życie przez granicę z heroiną w prezerwatywie połkniętą w celu wydalenia w innym, lepszym świecie, jeszcze nigdy nie widziały nikogo tak zadbanego, tak czystego, szczupłego, z taką klasą. Może w telewizji”.
Źródło: Facebook
Zdjęcie: Youtube