Mieli wypić rozchodniaka, a doszło do tragedii. Prawie wykrwawił się na śmierć

To miało być miłe zwieńczenie wesela znajomych i przy okazji umocnienie przyjaźni pomiędzy przyszłymi szwagrami. Krzysztof R. przyjechał do Dęblina – rodzinnej miejscowości swej narzeczonej. Byli razem na weselu znajomych. Po imprezie miał zamiar napić się jeszcze rozchodniaka z Marcinem P., bratem jego narzeczonej i przyszłym szwagrem. Coś jednak poszło bardzo nie tak.

Panowie zaczęli nagle się kłócić. Nie wiedzieć czemu w pewnej chwili sprzeczka przerodziła się w szarpaninę. Marcin P. chwycił za nóż, przypadkiem zranił lekko swoją siostrę a potem wbił nóż w udo jej partnera. Krzysztof R. w fontannie krwi runął na ziemię. Napastnik uciekł.

 

Marcin P. prosił przypadkowo napotkanych ludzi o wezwanie policji i innych służb. W tym czasie ratownicy już walczyli o zdrowie i życie Krzysztofa. Gdyby nie ich szybka interwencja, mężczyzna nie przeżyłby.

 

Miałem pocięte obie nogi. Straciłem mnóstwo krwi. Musiałem przejść kilka operacji

 

– opowiedział dziennikarzom Faktu.

 

ZOBACZ: Kłótnia SZWAGRÓW. Jeden ciął drugiego MACZETĄ i… nie uwierzysz, co zrobił potem!

 

Marcin P. był nie tylko pod wpływem alkoholu, ale także środków psychotropowych. Na sali sądowej wspierali go najbliżsi, którzy wybaczyli mu ten wybryk. W przeciwieństwie do Krzysztofa. Właśnie ruszył proces w tej sprawie. Krewki szwagier zapewne nie uniknie więzienia. A zaczęło się od zwykłego rozchodniaka.

 

fakt.pl/ foto: zdjęcie ilustracyjne/ pixabay

Komentarze