Minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak odniósł się do zarzutów formułowanych przez PiS i Konfederację w sprawie sytuacji na zachodniej granicy Polski. Jego zdaniem alarmujące wypowiedzi prawicy dotyczące migrantów są przesadzone i mają na celu wyłącznie wywołanie emocji wśród wyborców.
„To polityczna histeria”
Siemoniak nazwał reakcje opozycji „histerią motywowaną politycznie”. Jego zdaniem chodzi wyłącznie o walkę na radykalne hasła między PiS a Konfederacją, które próbują przedstawić rząd jako słaby wobec zagrożeń. Minister zaznaczył, że rzeczywista sytuacja nie uzasadnia takich nastrojów paniki.
Nie mylmy procedur z chaosem
Minister wyjaśnił też, że część migrantów trafia do Polski zgodnie z procedurą readmisji – są to osoby, które przekroczyły granicę Unii przez Polskę i zgodnie z przepisami muszą zostać przyjęte z powrotem. Inna grupa to osoby zatrzymywane na granicy, najczęściej z Ukrainy i Białorusi. Każdy przypadek jest dokładnie sprawdzany przez Straż Graniczną.
Siemoniak podkreślił, że nikt nie „wpuszcza” migrantów w sposób niekontrolowany – każdy musi przejść weryfikację, a służby nie kierują się „biletami kolejowymi” ani ustnymi deklaracjami, jak sugerowała opozycja.
Nie ma tajemnic, są procedury
Szef MSWiA zapewnił, że działania służb są transparentne, zgodne z prawem i nie są w żaden sposób ukrywane. Rząd, jak dodał, nie prowadzi żadnej „tajnej polityki migracyjnej”. Dodatkowo zapowiedział wzmocnienie Straży Granicznej oraz możliwość wprowadzenia kontroli na granicy, jeśli sytuacja będzie tego wymagać.
Prawicowe patrole nie pomagają
Siemoniak odniósł się także do działalności prawicowych aktywistów, m.in. Roberta Bąkiewicza, którzy organizują „obywatelskie patrole” na granicy. Jego zdaniem takie akcje zamiast pomagać, przeszkadzają funkcjonariuszom. Wspomniał o przypadkach agresji wobec służb i nawoływał, by to państwo — a nie samozwańczy obrońcy — odpowiadało za bezpieczeństwo.