Mordował prostytutki i spijał ich krew. Drżała przed nim cała Polska

Bydgoszcz w połowie lat 60-tych XX wieku stała się areną działalności jednego z najstraszniejszych i najbrutalniejszych seryjnych morderców w historii Polski. Stefan Rachubiński upatrywał ofiar wśród prostytutek i obchodził się z nimi bestialsko. Oto jego mroczna historia. 

Wszystko rozpoczęło się 11 czerwca 1965 roku. Stefan Rachubiński poznał wówczas 25-letnią prostytutkę, matkę niepełnosprawnego dziecka, Zofię Ł. Kobieta skuszona wizją sowitej zapłaty i alkoholu zgodziła się pójść ze Stefanem. To był ostatni wieczór jej życia. Jej zwłoki znaleziono dwa dni później, a to, co zastali milicjanci wryło im się w pamięć na całe życie. Od razu wiedzieli, że mają do czynienia z groźnym psychopatą.

 

Zwłoki Zofii Ł. leżały na plecach. Wokół morderca porozrzucał pocięte fragmenty jej ubrania. Zostawił też pustą butelkę po wódce, a krew ofiary pokrywała całe miejsce zbrodni. Sprawca rozciął scyzorykiem gardło, brzuch i klatkę piersiową kobiety. A to był dopiero początek czarnej serii.

 

ZOBACZ TEŻ: Robił z bezdomnych i prostytutek PRZETWORY. Historia tego mordercy budzi grozę do dziś

 

Kilka dni później przy szosie Bydgoszcz-Koronowo morderca napadł 19-letnią Natalię G. Zadał jej kilka ran kłutych i ciętych szyi i twarzy. W czasie gwałtu Rachubiński ciął kobietę nożem i zlizywał krew z jej ran. Co więcej, w szaleńczym amoku popełnił błąd. Pokazał swojej ofierze dowód osobisty. Ciężko ranna kobieta, która cudem przeżyła zapamiętała jednak tylko imię Ireneusz. 

 

Milicja wykorzystała ten trop i znalazła sprawcę „idealnego”. Zaaresztowano palacza z lokalnej Spółdzielni Mleczarskiej, mężczyznę po wyrokach. Milicja zamknęła sprawę, obwieściła sukces i wszyscy myśleli, że o sprawie można zapomnieć. Niestety nie. 

 

13 marca 1966 roku przy ścieżce niedaleko Rykowa natrafiono na zwłoki 29-letniej prostytutki Danuty K. Modus operandi sprawcy był podobny do poprzednich ataków. Śledczy od razu zrozumieli, że popełnili błąd zamykając sprawę. Ale i tym razem uśmiechnęło się do nich szczęście – świadkowie z restauracji „Gromada” zapamiętali, że kobieta wyszła wieczorem 12 marca w towarzystwie mężczyzny określanego mianem „Bogacza” – kogoś, kto wyglądał jakby miał mnóstwo pieniędzy do wydania.

 

Stefan Rachubiński został zatrzymany. Początkowo się nie przyznawał, ale po kilku przesłuchaniach powiedział, że faktycznie czerpał przyjemność z okaleczania kobiet. Zeznał też, że pierwszych napadów dokonywał w 1959 roku, a kolejnego w 1962. Rozważał nawet zabicie w czasie seksu żony, ale stwierdził, że nie zrobił tego, bo wówczas „czwórka jego dzieci musiałaby iść do domu dziecka”.

 

Ostatecznie Stefan Rachubiński został w 1967 roku skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1968 roku. 

 

 

Komentarze