Niemcy od pewnego czasu handlują gazem pieprzowym do tłumienia protestów. Eksportują go do krajów gdzie wolność słowa i łamanie swobód obywatelskich jest na porządku dziennym.
Unia Europejska wymienia gaz pieprzowy w specjalnym załączniku do unijnego rozporządzenia w sprawie zakazu stosowania tortur. Kraje członkowskie chcąc go eksportować potrzebują odpowiedniego zezwolenia. Niemiecki posel do Budenstagu Michel Brandt wystosował zapytanie do rządu, gdzie Niemcy eksportują gaz pieprzowy. W większości przypadków jest wysyłany do krajów słabo ocenianych pod względem przestrzegania zasad demokracji. Mowa tutaj o takich państwach jak Rosja, Chile lub Chiny.
W Niemczech ludzie lubią rozmawiać o prawach człowieka i uzasadnionych protestach przeciwko niedemokratycznym rządom. Ale jednocześnie zapewniamy środki, które tłumią takie protesty – mówi poseł lewicy na łamach dziennika „Sueddeutsche Zeitung”.
Polska Agencja Prasowa wystosowała pismo z zapytaniem do Komisji Europejskiej o eksport tych produktów. Otrzymała następującą odpowiedź:
Państwa członkowskie są odpowiedzialne za podejmowanie indywidualnych decyzji w sprawie wydania lub odrzucenia pozwolenia na wywóz towarów objętych regulacjami. Jeżeli dany wywóz nie jest zgodny z rozporządzeniem w sprawie zwalczania tortur, organy państw członkowskich nie mogą wydawać zezwolenia na wywóz – przekazały służby prasowe KE.
Niemcy chętnie oceniają praworządność w krajach członkowskich. Nie można się więc dziwić jeżeli ich przywództwo jest kwestionowane. Wszak nie każdy lubi słuchać hipokrytów.