NIESAMOWITA HISTORIA ŻOŁNIERZA USA, KTÓRY UCIEKŁ DO KOREI PÓŁNOCNEJ! Zrobił to, bo się… bał!

To wydaje się niemożliwe, ale niegdyś ucieczki odbywały się też w odwrotnym kierunku niż teraz. Oto historia jednego, ale nie jedynego, żołnierza US Army, który uciekł do Korei Północnej. 

 

W latach 60-tych nasilała się amerykańska obecność w Wietnamie. Coraz to większe kontyngenty żołnierzy wysyłano do tego kraju, by walczyć z komunistami. Ale nie wszyscy chcieli jechać. Wśród nich znalazł się m.in. Charles Jenkins, pełniący w 1965 roku służbę na granicy Korei Południowej i Północnej.

 

W obawie przed przeniesieniem na teren regularnych działań zbrojnych zdecydował się na śmiały, ale dramatyczny w skutkach krok – ucieczkę na Północ. Podczas jednego z patroli wykorzystał okazję i zbiegł przedostając się przez linię demarkacyjną na Północ. Szybko w obroty wzięły go służby specjalne Północy.

 

Jenkins był prawdziwym prezentem dla propagandy Kim Ir Sena rządzącego wówczas w Korei Północnej. Wykorzystywano go więc bardzo chętnie – m.in. grywał w koreańskich produkcjach… amerykańskiego szpiega!

 

W czasie pobytu w Korei, którego nie uznawał za udany i dobry pomysł, poznał swoją żonę. W 1978 roku północnokoreańskie służby uprowadziły 20-letnią Hitomi Soga – Japonkę, którą Jenkins miał uczyć potem angielskiego. W 1980 roku pobrali się i mieli dwójkę dzieci.

 

Co najbardziej intrygujące w tej historii, w 2004 roku władze Korei Północnej zezwoliły mu na wyjazd! Udał się do Japonii, gdzie od razu zgłosił się do sądu wojskowego US Army. Choć jego rodzina utrzymywała, że został porwany, przyznał, że uciekł z własnej woli, w obawie przed wysłaniem na wojnę w Wietnamie.

 

Jenkins zmarł 11 grudnia ubiegłego roku na wyspie Sado w środkowej Japonii. Miał 77 lat. Swoją decyzję o ucieczce nazwał błędem, który kosztował go 40 lat życia w trudnych warunkach, w izolowanym, komunistycznym państwie, bez możliwości np. kontaktu z rodziną. Był jedynym z czterech amerykańskich dezerterów z lat 60-tych, który opuścił Koreę Północną.

rmf24.pl

Komentarze