Pacjent podejrzany o koronawirusa uciekł z polskiego szpitala. Policja miała ręce pełne roboty

To już drugi przypadek ucieczki pacjenta, który czeka na wynik testu na obecność koronawirusa SARS-CoV-2 z polskiego szpitala. Tym jednak razem sytuacja była co najmniej komiczna i na szczęście nie istniało żadne zagrożenie. Ale zacznijmy od początku. 

41-letni mieszkaniec Zakopanego zgłosił się do miejscowego szpitala na SOR w poniedziałek wieczorem. Już samo to było złamaniem procedur, bo przecież osoby podejrzewające się o nosicielstwo SARS-CoV-2 nie powinny same pojawiać się w szpitalach – chyba, że bezpośrednio na oddziałach zakaźnych. 41-latek był jednak bardzo pijany i zarzekał się, że może mieć koronawirusa. A wszystko przez sobotnią imprezę…

Jak się okazało, mężczyzna w sobotę spożywał alkohol z obywatelami Portoryko. To jego zdaniem było wystarczające do tego by złapać koronawirusa. Lekarze uznali jego tłumaczenia ze chaotyczne i niewiarygodne, ale postanowili dmuchać na zimne. Pacjent trafił na oddział i rozpoczęto testy.

 

ZOBACZ TEŻ: Iran przedstawił zaskakującą teorię o koronawirusie. Oto winni światowej epidemii

 

Niestety, wraz ze spadkiem ilości promili w 41-latku narastały wątpliwości, co do słuszności pozostawania w szpitalu. Dlatego przed uzyskaniem ostatecznych wyników wymknął się ze szpitala. Lekarze poinformowali o niesfornym pacjencie policję.

 

We wtorek rzekomy chory został odnaleziony przez funkcjonariuszy. Objęto go nadzorem sanepidu oraz odnaleziono wszystkich tych, którzy mieli z nim kontakt w ostatnich dniach. Jak się okazało nie miał on koronawirusa. Mimo to sale, w których przebywał w zakopiańskim szpitalu zostały zdezynfekowane.

 

To dobrze, że służby potraktowały ten przypadek poważnie, ale dobrze by było, gdyby takich fałszywych alarmów było jak najmniej. W sytuacji większej ilości chorych może to bowiem odwracać uwagę służb od poważnych przypadków.

 

 

Komentarze