Morsowanie w Polsce stało się bardzo popularne w czasach pandemii. To wtedy, omijając wszelkie zakazy, ludzie mogli się spotkać i przebywać na powietrzu.
Nie bez znaczenia jest też przekonanie o korzyściach wynikających z morsowania. Ma ono hartować, pobudzać krążenie i sprawiać, że endorfiny buzują w naszym organizmie, dając nam poczucie szczęścia.
Jednak nieodpowiednie przygotowanie – jak turysty z Babiej Góry – może doprowadzić nawet do śmierci!
Poza morsowaniem w zbiornikach wodnych czy w baliach wypełnionych lodem, modne też jest morsowanie polegające na biegach i marszach w zimowych warunkach, ale w letnich ubraniach.
Taka forma hartowania się jest stosowana przede wszystkim w górach. Tu też doszło do bardzo niebezpiecznego zdarzenia.
Na Babiej Górze (przy granicy ze Słowacją) 15 grudnia 2023 r. ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR, podczas rutynowego patrolu znaleźli tracącego przytomność „morsa”, który leżał na śniegu!
Poszkodowany był bliski utraty przytomności, w utrudnionym kontakcie, na granicy 3 stopnia hipotermii. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki, cienką czapkę i rękawiczki oraz niskie buty.
Goprowcy natychmiast przystąpili do akcji ratowniczej, która trwała ponad 3 godziny. Najpierw stopniowo rozgrzewali niemal zamarzniętego mężczyznę. Dopiero później można go było przetransportować ze szczytu góry na dół:
[przystąpili do] walki o utrzymanie funkcji życiowych turysty. Rozłożyli namiot ratunkowy i utworzyli punkt cieplny, w którym stopniowo ogrzewali mężczyznę (własnym ciałem, dodatkową odzieżą, ogrzewaczami chemicznymi oraz ciepłymi napojami) (…)
O godz. 16:10 ratownicy rozpoczęli transport zabezpieczonego termicznie turysty w noszach SKED przez Przełęcz Brona. Z przełęczy został opuszczony technikami linowymi do tzw. Biwaku Zapałowicza. Następnie przetransportowano go skuterem z przyczepą na Markowe Szczawiny i dalej karetką GOPR do Zawoi Markowej, gdzie o godz. 17:30 został przekazany Zespołowi Ratownictwa Medycznego.
Na Babią Górę w samych szortach. Tragiczny finał wycieczki!
Ratownicy podkreślili, że mężczyzna okazał skrajną nieodpowiedzialność, którą mógł przypłacić życiem!
Ten konkretny 'mors” miał wielkie szczęście, bo został przypadkowo znaleziony podczas rutynowego patrolu. Gdyby nie Goprowcy, zamarzł by na śmierć.
Turysta był sam, nie poinformował nikogo o swojej sytuacji, nie posiadał jakiejkolwiek odzieży i wyposażenia, które mogłoby pomóc mu się ogrzać. Wybrał się na Babią Górę w bardzo trudnych warunkach (II stopień zagrożenia lawinowego, padający śnieg, niżej marznący deszcz, silny wiatr, widoczność ograniczona do kilku metrów).
❗️ Prawdopodobnie błądził w kopule szczytowej przez dłuższy czas i wychłodził się na tyle, że jego stan świadomości nie pozwalał już na wezwanie pomocy (pomimo, że posiadał ze sobą telefon).
Goprowcy podkreślają, że wybierając się w góry powinniśmy brać odpowiedzialność za siebie i za innych. Należy mieć ze sobą odpowiednie wyposażenie i ubranie oraz informować, gdzie się wybieramy. W sytuacji zaś trudnych warunków pogodowych, najlepiej zrezygnować z wyprawy.