Pokaz CHAMSTWA nad Morskim Okiem! Tak źle nie było jeszcze nigdy! Pijani turyści i rodziny z dziećmi groziły pracownikom Parku, bo nie chcieli…

Niektórym sylwestrowy nastrój udzielił się za szybko. A dodatkowo ludzie totalnie nieodpowiedzialni wybrali się w góry, gdzie nigdy ich noga nie powinna postać.

 

30 grudnia na długo zapisze się w pamięci pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego. Prawdziwe tłumy rzuciły się nad Morskie Oko, ludzi było tak dużo, że o 13 ponad 300 osób oczekiwało na zjazd na dół!

 

300 osób, które mimo dobrej pogody, dobrej formy i w większości młodego wieku nie zamierzały schodzić pieszo. Wszyscy czekali na zjazd saniami. Niestety, miejsc nie wystarczyło. Całą sytuację opisał „Tygodnik Podhalański”.

 

„Jakiś pan w mundurze Tatrzańskiego Parku Narodowego nam powiedział, że 200 osób zjedzie, a reszta nie, bo zabraknie sań. To skandal, jak mieliśmy się dostać do Palenicy Białczańskiej, gdzie zostawiliśmy samochód?”

– oburzała się jedna z turystek.

 

Jakby tego było mało ludzi wciąż przybywało. Choć pracownicy Parku rozgłaszali, że nie ma miejsc i nie zjadą – wszyscy chcieli czekać. Wśród nich wielu pijanych, którzy prowokowali strażników TPN, ubliżali im i za wszelką cenę chcieli dostać się do sań. Prawdziwie dantejskie sceny pod Tatrami!

 

Wszystko przez alkohol

 

„Od kiedy pracuję w TPN, nie przeżyłem takiego spotkania z chamstwem i wulgaryzmami ze strony turystów. Wszystkiemu winny alkohol. Problemy z turystami zaczęły się już około południa. Kilku pijanych mężczyzn, którzy się zataczali od nadmiaru alkoholu zostało poinformowanych, że nie powinni iść w takim stanie w góry zaczęli być bardzo wulgarni w stosunku do pracowników TPN. Jeden z tych młodych mężczyzn zaczął się zbierać do bójki ze strażnikiem. Potem zaczęły się kolejne problemy z pijanymi turystami już na Włosienicy w miejscu, gdzie oczekiwali na przyjazd sań, ale nie tylko.”

– opowiedział Edward Wlazło.

 

Krewcy turyści nawet w kolejce raczyli się dalej alkoholem. Ostatecznie do godziny 17:20 udało się wszystkich zwieźć na dół. Jak mówią strażnicy, pomogli w tym, bo nie chcieli doprowadzić do powtórki z drugiego dnia świąt, gdy kilkadziesiąt osób utknęło na Włosienicy, czyli miejscu gdzie zatrzymują się bryczki i sanie.

 

Pracownikom TPN serdecznie współczujemy pracowitego i niemiłego dnia. Widocznie w związku z „Sylwestrem z Dwójką” do Zakopanego zjechało mnóstwo ludzi, którzy o górach i zachowaniu w nich nie mają bladego pojęcia. I niestety pogoda zachęciła ich do tego, żeby bez żadnego wysiłku ze swojej strony poznać ten piękny zakątek.

 

Jak nie prośbą, to groźbą

 

Uważamy, że dopóki straż parku i policja nie zaczną twardo egzekwować od niedzielnych turystów używania mózgu ta sytuacja się nie zmieni. Jeśli nie pomagają prośby i kampanie informacyjne, to należy zastosować środki bardziej stanowcze – mandaty i grzywny. Jak głupi i przemarznięty spacerowicz dostanie dodatkowo kilkaset złotych mandatu na następny raz już będzie wiedział jak się zachować. A inni w strachu przed konsekwencjami nie popełnią tego samego głupstwa.

 

Dopóki roszczeniowi ludzie będą mieli świadomość, że ktoś zawsze pomyśli za nich i wyciągnie do nich rękę, ich postawa nie zmieni się. Mimo to życzymy Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu aby w 2018 roku odwiedzało go nadal dużo turystów, ale bardziej rozsądnych i lepiej przygotowanych do wędrówek!

24tp.pl

Komentarze