PRZETERMINOWANE JEDZENIE NA ŚLUBIE I NIE TYLKO! Para młoda zaplanowała ten wyjątkowy dla nich dzień…

po swojemu!

Coś starego, coś nowego, pożyczonego i niebieskiego, tak brzmi ślubny przesąd, który ma zapewnić wiecznie szczęście małżonkom. Chyba, każdy słyszał go nie raz i nie dwa, choćby z filmu czy babcinych ust.

Ale czy coś starego może oznaczać przeterminowane jedzenie? W przypadku niektórych par, okazuje się, że tak.

Seigo Robinson 31 i Romilde Kotze 32 para całkowicie odjechana na punkcie ochrony środowiska, postanowiła urządzić ślub po swojemu i to dosłownie.

Co to znaczy? Otóż zdecydowali się oni na obrączki, sukienkę ślubną, garnitur i dekoracje z tzw. second-hand czyli używane. Jakby tego było mało tańczyli w tym swoich ciał czyli bez muzyki. To musiało wyglądać ciekawie. Ale to jeszcze nie koniec tych rewelacji. Para zwariowanych przyjaciół matki natury na swój ślub zamówiła przeterminowane jedzenie, czyli to, co z reguły wyrzucają supermarkety po dacie ważności; sery, curry, pizza, paluszki rybne. Pozostałości po jedzeniu nowożeńcy przekazali schroniskom dla bezdomnych a ślubne prezenty na cele charytatywne.

Para nie żałuje, że właśnie w taki sposób postanowiła urządzić ten wyjątkowy dla nich dzień. Bez muzyki, wszystko z second-hand i jedzenie OUT-OF-DATE. Czego nie robi się w celu ochrony środowiska, nawet w dniu własnego ślubu?

Źródło Metro

MM

Komentarze