Automatyzacja wkroczyła do świata pracy z impetem, a eksperymenty z wykorzystaniem robotów w zarządzaniu zespołami to już nie science fiction, a rzeczywistość. Niedawno przeprowadzono badanie, w którym to właśnie robot pełnił rolę menedżera. Wyniki? Zaskakujące – i nieco niepokojące.
Robot-lider budzi więcej zaufania?
Badanie wykazało, że roboty o cechach antropomorficznych, czyli przypominające ludzi, zyskują większe zaufanie i posłuszeństwo wśród pracowników. Okazuje się, że im bardziej „ludzki” wygląd i sposób komunikacji, tym chętniej podwładni akceptują polecenia i współpracują z mechanicznym przełożonym. Sztuczna inteligencja w roli szefa? Brzmi jak futurystyczny koszmar, ale rzeczywistość pokazuje, że w wielu przypadkach pracownicy są bardziej skłonni słuchać maszyny niż człowieka.
Menedżeryzm 2.0?
W tym kontekście warto wspomnieć o koncepcji menedżeryzmu, czyli modelu organizacji, w którym liczy się przede wszystkim skuteczność zarządzania, niezależnie od tego, kto – lub co – pełni rolę lidera. Jeśli głównym zadaniem menedżera jest egzekwowanie procedur i kontrolowanie efektywności, to robot może się w tej roli sprawdzić równie dobrze, jeśli nie lepiej niż człowiek. Jest obiektywny, nie kieruje się emocjami i nie faworyzuje nikogo. Pytanie brzmi: czy taki model zarządzania to przyszłość, czy raczej mechaniczne odhumanizowanie pracy?
Przyszłość zarządzania?
Wyniki tego eksperymentu sugerują, że roboty mogą w przyszłości przejąć rolę menedżerów w zadaniach rutynowych i powtarzalnych. Kluczowe będzie jednak nadanie im cech ludzkich – zarówno wizualnych, jak i behawioralnych – aby zapewnić akceptację wśród pracowników.
Czy jednak powinniśmy się cieszyć z perspektywy robotycznych liderów, którzy nie znają zmęczenia, empatii ani potrzeby odpoczynku? To pytanie, na które odpowiedzi udzieli najbliższa dekada.
źródło zdjęcia: https://x.com/DavidPuder/status/1894203648600686917/photo/1
Justyna Walewska