Zakupoholizm – z pozoru trywialne uzależnienie, skrywane pod warstwą modnych torebek i sezonowych wyprzedaży – to w rzeczywistości złożone zjawisko społeczne, zakorzenione głęboko w strukturze późnokapitalistycznej codzienności. Nie jest to jedynie ekstrawagancka fanaberia klasy średniej ani chwilowa słabość wobec marketingowych sztuczek. To symptom głębszego kryzysu – emocjonalnego, tożsamościowego i relacyjnego.
Konsumpcja jako odpowiedź na pustkę
Współczesne społeczeństwo nie tyle zachęca, co systematycznie tresuje jednostki do konsumowania. Jak pokazują badania socjologiczne, zakupy coraz rzadziej są odpowiedzią na realne potrzeby – częściej spełniają funkcję kompensacyjną: regulują emocje, niosą chwilową ulgę, zapełniają egzystencjalne pustki. Już Jean Baudrillard pisał o konsumpcji jako o systemie znaków – kupuje się nie rzeczy, lecz znaczenia: przynależność, aspiracje, tożsamość.
W tym kontekście zakupoholizm nie jest patologią na obrzeżach, lecz logiczną kulminacją dominującego paradygmatu. Im bardziej kruche więzi społeczne, niepewne zatrudnienie, rozmyte granice między pracą a życiem prywatnym – tym większa skłonność do sięgania po natychmiastowe gratyfikacje.
Uzależnienie w świetle socjologii
Socjologia uzależnień każe spojrzeć na zakupoholizm nie przez pryzmat indywidualnej słabości, lecz jako efekt układu społecznych nacisków i deficytów. Uzależnienie jest tu odpowiedzią na niespełnione potrzeby – bezpieczeństwa, uznania, samorealizacji – których nie zaspokaja ani rynek pracy, ani instytucje społeczne. W tym sensie zakupoholik nie „uległ pokusie”, lecz został przez system pozbawiony alternatywy.
Warto zauważyć, że nadmierna konsumpcja staje się społecznie akceptowana, a wręcz pożądana, dopóki przybiera formę „rozsądnego luksusu”. Zakupoholik nie nosi etykiety chorego, dopóki jego długi nie wychodzą na światło dzienne, a samotność nie przybiera formy depresji. Przemysł reklamowy, aplikacje zakupowe i łatwy dostęp do kredytu tworzą środowisko sprzyjające rozwojowi uzależnienia – bez jednoczesnego zapewnienia mechanizmów ochronnych.
Czerwona lampka – kiedy coś jest nie tak?
Nie każde impulsywne zakupy są od razu objawem uzależnienia. Jednak istnieją sygnały, które powinny niepokoić:
- kupowanie rzeczy niepotrzebnych, powtarzalne, bez uczucia kontroli,
- odczuwanie ulgi lub euforii po zakupie, szybko zastępowanej przez poczucie winy,
- ukrywanie przed bliskimi faktów związanych z wydatkami,
- problemy finansowe wynikające z nawyków zakupowych,
- traktowanie zakupów jako ucieczki od stresu, smutku czy napięcia,
- poświęcanie czasu na zakupy kosztem pracy, relacji czy obowiązków.
Uzależnienie tego rodzaju rozwija się powoli – często zaczyna się od okazjonalnych „nagród” po trudnym dniu. Problem pojawia się wówczas, gdy mechanizm ten staje się głównym (lub jedynym) regulatorem emocjonalnym.
Społeczne milczenie wokół tematu
Choć problem zakupoholizmu dotyczy coraz większej liczby osób, pozostaje niedostatecznie zdiagnozowany – także dlatego, że w przeciwieństwie do alkoholizmu czy narkomanii, nie nosi piętna społecznego. Wręcz przeciwnie: osoba wydająca duże sumy na ubrania, kosmetyki czy gadżety bywa podziwiana. Kultura kapitalizmu nagradza pozory sukcesu, nawet jeśli pod ich powierzchnią kryje się spirala zadłużenia i emocjonalnej pustki.
Co dalej?
Zakupoholizm to nie tylko sprawa jednostki – to objaw społeczeństwa, które utraciło zdolność tworzenia głębszych więzi, wspólnot i wartości poza rynkiem. Dlatego próby przeciwdziałania nie mogą ograniczać się do terapii indywidualnej – potrzebna jest zmiana kultury, która przestanie utożsamiać szczęście z zawartością koszyka.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/weso%C5%82ych-%C5%9Bwi%C4%85t-kobieta-zakupy-3040029/
Anna Miller