Donald Tusk i Ursula von der Leyen uprawiają dziś politykę na granicy polsko-białoruskiej. Zdjęcia, konferencje, wielkie słowa o „obronie Europy”. Ale wystarczy sięgnąć pamięcią kilka lat wstecz, by zobaczyć, jak bardzo ta narracja rozmija się z rzeczywistością. To Tusk kpił z budowy muru, a Komisja Europejska robiła wszystko, by utrudnić Polsce obronę przed hybrydowym atakiem Łukaszenki.
Kiedy Tusk drwił z muru
W 2021 roku rząd PiS zdecydował się na budowę zapory, która miała powstrzymać falę migrantów szturmujących granicę z Białorusi. To była reakcja na zmasowany przerzut migrantów, którzy próbowali przedrzeć się przez granicę przy wsparciu służb specjalnych Białorusi.
Oczywistym jest dzisiaj, że to był test przed planowaną na 2022 inwazją Rosji na Ukrainę. Chodziło o wywołanie negatywnych emocji wobec migrantów, aby w razie migracji wojennej z Ukrainy, obywatele Polski nie byli przychylni wojennym uciekinierom.
Wtedy rząd PiS podjął decyzję o budowie muru na granicy z Białorusią. Politycy opozycji, z Tuskiem na czele, wyśmiewali ten projekt.
Ich intencją jest robienie emocjonalnych spektakli i wydanie blisko 2 mld zł bez żadnej kontroli
– grzmiał Tusk, dodając:
Oni udają, że zbudują wielki mur, a tak naprawdę chcą zrobić wielki wał
Dziś, gdy bariera stoi i realnie utrudnia przerzut migrantów, premier nie tylko nie wspomina własnych słów, ale przedstawia zaporę jako „nieskuteczną” i wymagającą napraw. To klasyczna wolta pod dyktando sondaży.
Bruksela naciskała na Polskę
Nie tylko Tusk, ale i cała Komisja Europejska była przeciwko polskim działaniom. Ursula von der Leyen i jej komisarze nie dali na mur ani grosza. Co więcej, w kuluarach naciskali, by migrantów wpuszczać i rozpatrywać ich wnioski azylowe. Polska miała się ugiąć i otworzyć granicę w czasie ataku hybrydowego Łukaszenki.
O tym, jak wyglądała unijna polityka, mówił były szef Frontexu Fabrice Leggeri, dziś europoseł. Zrezygnował ze stanowiska w 2022 roku, bo jak przyznał, nie mógł dłużej firmować politycznych nacisków.
Europejski komisarz, w tamtym czasie komisarz Johansson, tak zwany socjaldemokrata ze Szwecji, ale w rzeczywistości lewicowa rzeczniczka proimigracyjnych organizacji pozarządowych, powiedziała, że zadaniem strażników granicznych jest wpuszczać migrantów
– ujawnił.
I dodał jeszcze bardziej szokujące kulisy z których wynikało, że eurokraci chcieli nawet przewozić migrantów autobusami na Litwę i do Polski. Wszystko bez zgody polskiego rządu, a nawet wbrew jego opinii, wykorzystując do tego sankcje finansowe.
Twierdzili, że Frontex powinien zapłacić za autobusy i transport wszystkich imigrantów z Białorusi na Litwę. A jeśli Litwa jest za mała – wysłać ich do Polski
– mówił.
„Tarcza Wschód”, czyli propaganda zamiast ochrony
Dziś Tusk i von der Leyen przyjeżdżają na granicę, by pokazywać „Tarczę Wschód”. Ma ona wzmacniać bezpieczeństwo, ale w praktyce wygląda jak kolejna brukselska wydmuszka: pełna konferencji, dokumentów i wielkich haseł.
Mur, którego Tusk tak bardzo się wstydził i kpił, powstał w pół roku i to bez złotówki z Brukseli. Teraz ten sam Tusk próbuje pozować na obrońcę granic. Historia pokazuje jednak jasno, kto naprawdę stanął po stronie Polski, a kto chciał otworzyć drzwi przed migrantami.
Wiktoria Sikorska
