Ceny w Polsce wreszcie wyhamowały. Tak wynika z najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego. W lipcu inflacja bazowa spadła do 3,3 proc. z 3,4 proc. w czerwcu, a inflacja konsumencka wyniosła 3,1 proc. To sygnał, że dynamika wzrostu cen słabnie, choć wciąż trudno mówić o pełnym powrocie do stabilności.
Inflacja bazowa w dół
NBP podał, że inflacja bazowa po wyłączeniu cen żywności i energii, czyli wskaźnik najchętniej używany przez analityków, spadła do 3,3 proc. Wskaźniki alternatywne pokazują jeszcze ciekawsze różnice tj. inflacja po wyłączeniu cen administrowanych wzrosła do 2,7 proc. (z 2,5 proc. w czerwcu), a inflacja po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych spadła do 3,9 proc. (z 4,5 proc.).
NBP tłumaczy mechanizm
Narodowy Bank Polski przypomina, że publikowanie czterech różnych wskaźników inflacji bazowej pozwala lepiej identyfikować źródła wzrostu cen.
To pomaga prognozować przyszłe tendencje i ocenić, czy inflacja ma charakter trwały, czy wynika z krótkotrwałych czynników
– podkreślono w komunikacie banku centralnego.
NBP wyjaśnia, że kluczowy dla analityków wskaźnik tj. inflacja po wyłączeniu cen żywności i energii, pokazuje realny wpływ polityki pieniężnej.
Ceny energii (w tym paliw) ustalane są na rynkach światowych, często pod wpływem spekulacji. Ceny żywności z kolei w dużej mierze zależą od pogody i sytuacji na rynkach rolnych
– zaznaczono.
Co to oznacza dla konsumentów?
Choć lipcowy raport NBP daje powody do ostrożnego optymizmu, eksperci studzą emocje: inflacja wciąż jest wyższa niż cel banku centralnego (2,5 proc. z dopuszczalnym odchyleniem 1 pkt proc.). Dla gospodarstw domowych oznacza to, że ceny nadal rosną, choć już nie tak gwałtownie jak jeszcze rok czy dwa lata temu.
Wiktoria Sikorska
