To on znalazł ciało Kacperka. Zwłoki były cały czas na wyciągnięcie ręki

Przez ponad dwa tygodnie trwały wyczerpujące i trudne poszukiwania 4-letniego Kacperka z Nowogrodźca, który 27 kwietnia zniknął z oczu swojego taty. Podczas gdy żołnierze WOT przeczesywali okoliczne zarośla i brzegi rzeki, a policja i ratownicy wodni sprawdzali coraz dalsze rejony rzeki, ciało chłopca znajdowało się tuż obok miejsca zaginięcia. Było jednak niezwykle ciężko je znaleźć. O szczegółach opowiedział nurek biorący udział w akcji. 

31-letni Marcel Korkuś przez dwa tygodnie przeczesywał dzień w dzień koryto rzeki Kwisy, najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym mogło znajdować się ciało chłopca. Policja podejrzewała bowiem, że dziecko uległo nieszczęśliwemu wypadkowi. 31 latek to bardzo doświadczony nurek: dwukrotny rekordzista Guinnessa w nurkowaniu wysokogórskim i biegły sądowy z zakresu nurkowania.

 

ZOBACZ TEŻ: Makabryczny wypadek na Pomorzu. Ratownik medyczny ujawnił szczegóły KU PRZESTRODZE

 

Krokuś swoją karierę w WOPR zaczął w wieku 13 lat, wówczas to znalazł swoich pierwszych trzech topielców. Od tego czasu regularnie już zajmował się takimi trudnymi sprawami. Mężczyzna codziennie dojeżdżał 60 kilometrów z rodzinnych Żar i przez 5-6 godzin przeszukiwał dno rzeki. I choć służby przeczesały aż 20 kilometrów biegu rzeki, na ślad chłopca nie natrafiono. Krokuś postanowił wrócić do punktu wyjścia:

 

Uznałem, że trzeba wrócić bliżej miejsca zaginięcia, mimo że rzeka była już wielokrotnie sprawdzana w tym miejscu. Zacząłem od nowa i sprawdzałem całe koryto metr po metrze. To ciężka praca, bo rzeka wydaje się niepozorna, ale są miejsca, gdzie jest mnóstwo konarów i gałęzi, o które mogło zaczepić się ciało.

– wytłumaczył nurek.

 

Jak się okazało ciało znajdowało się zaledwie 1200 metrów od miejsca zaginięcia. Co więcej pan Marcel natknął się na nie już w piątek wieczorem, ale nie miał tego świadomości. Dopiero po powrocie do domu, przeglądając nagrania z kamery spostrzegł, że przepłynął tuż koło zwłok.

 

W sobotę rano, po wskazaniu miejsca nagranego na kamerze ciało chłopca wyciągnięto w kilka minut.

 

Rozmawiałem z matką, polały się łzy. Podziękowała mi za to, że ulżyłem jej cierpieniom. Wolała poznać nawet najgorszą prawdę niż żyć w nieświadomości

– powiedział Krokuś.

 

Nurek podkreśla, że warunki pracy w Kwisie były bardzo trudne. Minimalna widoczność, bardzo niedostępne brzegi pełne plątaniny korzeni i innych konarów sprawiały, że zwłoki mogły nie wypłynąć z tego miejsca aż przez miesiąc.

 

fakt/pl/ facebook. com – foto

Komentarze