Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ponownie wywołał międzynarodowe poruszenie swoimi słowami na temat wojny w Ukrainie. Podczas rozmowy z dziennikarzami stwierdził, że to właśnie działania Ukraińców sprowokowały Rosję do agresji. W jego opinii, Ukraina „dała Putinowi powód, by wszedł i zbombardował ich w cholerę”.
Wypowiedź ta została ostro skrytykowana zarówno przez ukraińskie władze, jak i przez wielu amerykańskich i europejskich polityków. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zareagował stanowczo, nazywając Władimira Putina „mordercą” i podkreślając, że nie można porównywać tej wojny do dziecięcej bójki, jak próbował to zasugerować Trump. Zdaniem Zełenskiego, Ukraina broni się przed brutalnym i bezprawnym atakiem.
Również Kreml odniósł się do wypowiedzi Trumpa. Rzecznik rosyjskiego prezydenta, Dmitrij Pieskow, stwierdził, że dla Rosji wojna w Ukrainie to kwestia „egzystencjalna”, mająca na celu ochronę narodowych interesów.
Tymczasem „Wall Street Journal” ujawnił, że Trump miał wywierać presję na senatora Lindseya Grahama, by ten złagodził projekt ustawy nakładającej kolejne sankcje na Rosję. Według dziennika, Trump obawia się pogorszenia relacji z Putinem i nie chce „zaogniać sytuacji”.
Wypowiedzi Trumpa spotkały się z szeroką krytyką, zwłaszcza że padły w momencie, gdy Ukraina prowadzi trudną walkę o przetrwanie. Wielu komentatorów uznało, że obwinianie ofiary za wybuch wojny to nie tylko nieodpowiedzialne, ale i niebezpieczne podejście.