Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i prawdopodobny kandydat na wszystko, co się da, zaliczył ostatnio klasyczne „ja z przeszłości kontra ja z teraz”. W sieci właśnie hula nagranie, w którym dziennikarz przypomina Trzaskowskiemu jego własne słowa sprzed kilku lat. A tam – cytując klasyka – „oj, bolało”.
„Premier i prezydent z jednej partii? To najgorsze co może się zdarzyć!”
Tak mówił Trzaskowski kiedyś. Snuł czarne scenariusze o tym, że jak jedna partia trzyma wszystkie stery, to kończy się to politycznym Titanicem. Brzmiało poważnie. Ale to było wtedy, gdy premier był z PiS-u, a prezydent – no cóż – też.
A teraz? „Nie, nie, to zupełnie co innego!”
Gdy dziennikarz uprzejmie zapytał, czy te mroczne proroctwa dotyczą także sytuacji, gdy prezydentem i premierem są koledzy z Platformy, Trzaskowski od razu wyciągnął tarczę niezależności. – „Nie panie redaktorze, ja będę niezależny, ja nie będę podpisywał w ciemno jak Duda” – zapewniał z powagą godną męża stanu i człowieka, który nigdy nie zmienia zdania… chyba że bardzo trzeba.
O co chodzi? O banery, wiadomo
Całość wieńczy apel: „Cała Polska wiesza banery Rafała!”. Z jednej strony: „będę niezależny!”, z drugiej: „od banera zależy przyszłość Polski!”. Trudno nie uśmiechnąć się pod nosem. To jakby ktoś powiedział: „Nie wchodzę w układy, ale jakbyście mogli wszyscy stanąć za mną ramię w ramię, to byłoby świetnie”.
Internet nie zapomina
Oczywiście sieć nie odpuściła. Internauci zaczęli podrzucać memy, zestawienia, cytaty i pytania w stylu: „To w końcu jeden rząd i prezydent to źle czy dobrze, zależy kto?”. A polityczny Twitter (czy jak to się teraz nazywa) zamienił się w klasyczne: „kiedyś to było” kontra „teraz to trzeba inaczej rozumieć”.
Morał?
W polityce jak w memach – trzeba uważać, co się mówi, bo internet ma pamięć słonia i złośliwość kota. A cytaty sprzed lat potrafią być jak boomerang: wracają z siłą czołgu i trafiają prosto między oczy. Nawet jeśli ktoś naprawdę chce być „niezależny”.
źródło zdjecia: x.com
Magdalena Kwiatkowska
