UCZNIOWIE zostają w domach. To NIE JEST czas wolny

Rząd podjął decyzję. Zdrowie i bezpieczeństwo uczniów jest najważniejsze.

 

Decyzje w sprawie uchronienia Polaków przed koronawirusem postępują niezwykle szybko. Wczoraj premier ogłosił odwołanie imprez masowych, a już dziś wiemy, że uczniów i studentów czeka przymusowy odpoczynek.

 

Wczoraj jeszcze wszystko odbywało się normalnie. Dzieci poszły do szkół, przedszkola przyjmowały swoich podopiecznych, a studenci musieli jakoś wytrzymać na nudnych wykładach. Dziś rząd zapowiedział dwutygodniowe zawieszenie działalności placówek oświaty.

 

Wszystko przez koronawirusa. W Polsce mamy już 25 zarażonych osób, a tych zapewne będzie przybywać. Już wczoraj niektóre uniwersytety zawiesiły swoje zajęcia aż do odwołania, aby chronić studentów przed ewentualnym zakażeniem. Dziś premier Mateusz Morawiecki wydał decyzję obowiązującą w całym kraju. 

 

Premier zarządził 14 dniowy okres zawieszenia działalności placówek oświatowych. Dotyczy to zarówno szkół, uniwersytetów, jak i żłobków, czy klubów dziecięcych. Podkreślił, że to nie jest czas wolny. 

 

 Od dnia jutrzejszego zawieszamy zajęcia dydaktyczno-wychowawcze. Zdajemy sobie jednak sprawę, że w przypadku dzieci najmłodszych w przedszkolach i szkołach podstawowych trudno znaleźć opiekę z dnia na dzień. Dlatego w szczególnych przypadkach rodzice mogą je wysłać jutro i pojutrze do szkół, ale nauczyciele nie będą prowadzić standardowych lekcji – mówił premier

 

Przestrzega, aby nie traktować tych dwóch tygodni jako okresu ferii. Taki błąd został popełniony we Włoszech. Tam studenci i uczniowie potraktowali taki okres jako czas wolny i zaczęli chodzić do klubów i organizować imprezy.

 

Na uniwersytetach są przewidziane zajęcia online, które mają choć w części zrekompensować utracone godziny zajęć. Te dwa tygodnie nie wydłużą kalendarza roku szkolnego. Egzaminy mają odbyć się zgodnie z wyznaczonymi terminami.

 

ZOBACZ: Kwarantanna ma NEGATYWNE efekty! Dwukrotnie wzrosła ilość…

 

Rząd zawiesił także funkcjonowanie teatrów, oper, filharmonii i kin. Dotyczy to zarówno kin sieciowych, jak i tych studyjnych, mieszczących mniejsze ilości osób. Minister kultury Piotr Gliński dodaje, że sytuacja w kraju jest bardzo poważna, ale nie tragiczna.

 

Komentarze