W programie w #dziejesienazywo, programie Wirtualnej Polski, Lech Wałęsa opowiadał swoją wersję co do kontaktów z SB. Były prezydent twierdzi, że jego donosy podrobił kpt. Graczyk z SB.
Wspomniany funkcjonariusz miał zdobyć zaufanie Wałęsy, ostrzegając go przed aresztowaniem.
Wracam do domu ok. 12 w południe autobusem. Ktoś wysiadł, idzie za mną dość blisko i mówi: „nie odwracaj się. Słuchaj, dziś będziesz aresztowany. Jeśli masz gdzie, to schowaj się. Przeczekaj ten okres – mówi były przywódca „Solidarności”.
Graczyk miał szukać kontaktu z Wałęsą:
– Kierownik wzywa mnie do pracy. Siedzi ten człowiek, przedstawia się jako kontrwywiad, nie bezpieka, i pyta: „Czemu pan nie dzwonił?” Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale nie o kablowaniu. On bardziej się interesował, czy tu Niemcy nie kombinują, Żydzi. Był antybezpiecki. Bardzo fajnie nam się rozmawiało. – Przyjaciel, kurcze – wspominał Wałęsa. Takie spotkania, jak mówił, odbyły się około pięciu razy.
Z nim mam jeszcze pewne inne porachunki. On zdobył zaufanie, przez ten fakt uprzedzenia mnie, tego biletu. Miałem do niego zaufanie. I na tym zaufaniu trochę źle to wyszło. Co by nie powiedzieć – z tego co dziś widać – to brał pieniądze, pisał sprawozdania. I to wszystko dzisiaj źle wygląda – dodał były prezydent.
Wałęsa mówił też o spółkach joint-venture, których powstanie zablokował rząd Jana Olszewskiego. Według niego, to rząd ówczesny wynegocjował niekorzystna umowę, a on sam tylko ją poprawiał.
Źródło: wp.pl
DZ