Włoska pielęgniarka pokazała swoje zdjęcie ze szpitala. Tak wygląda epidemia od środka

Sytuacja we włoskiej służbie zdrowia wydaje się być katastrofalna. Ponad 12 tysięcy osób chorych na COVID-19, 827 zgonów i żadnej nadziei na to, że z dnia na dzień liczba zakażeń zacznie spadać. Pielęgniarka pracująca w szpitalu w Mediolanie pokazała swoje zdjęcie po kilkunastu godzinach prac. To oraz jej opis daje nam dramatyczny obraz epidemii widzianej oczami przemęczonego personelu. 

Alessia Bonari pracująca jako pielęgniarka w szpitalu w Mediolanie opublikowała zdjęcie swojej posiniaczonej twarzy. Wygląda tak, jakby któryś z pacjentów pobił ją, ale prawda jest znacznie bardziej prozaiczna. Długie godziny chodzenia w stroju ochronnym oraz niewygodnej masce i googlach sprawiają, że na kobiecej skórze powstają sińce i otarcia. Ale to akurat najmniejszy z problemów, który opisuje Alessia.

 

Pielęgniarka opowiada m.in. o tym, że po założeniu stroju ochronnego przez 6 godzin nie może nic jeść, pić, ani korzystać z łazienki – ponieważ raz zdjętego stroju nie można założyć drugi raz, a włoskie szpitale nie mają ich wystarczająco dużo, by personel mógł je co chwilę zmieniać.

 

ZOBACZ TEŻ: Węgrzy już miesiąc temu PRZEWIDZIELI rozwój epidemii w Europie. Oto ich dalsze prognozy

 

Mimo to Alessia nie zamierza przestać pracować, choć oczywiście też bardzo boi się zarażenia: 

 

Ja też się boję, ale nie pójścia na zakupy, a pójścia do pracy. Obawiam się, ponieważ maska może nie przylegać dobrze do twarzy lub przypadkowo mogę dotknąć się brudnymi rękawiczkami. (…) Jestem zmęczona psychicznie, podobnie jak wszyscy moi koledzy, którzy byli w tych samych warunkach od tygodni, ale to nie przeszkodzi nam w wykonywaniu naszej pracy, jak zawsze. Będę nadal dbała o moich pacjentów, ponieważ jestem dumna i zakochana w swojej pracy

 

We Włoszech już nawet sale operacyjne są przekształcane w sale intensywnej opieki medycznej. Dla pacjentów brakuje respiratorów i miejsc na oddziałach reanimacyjnych. Przemęczony personel, który także zaczyna się zarażać również nie jest w stanie udzielić pomocy wszystkim. W związku z tym w szpitalach często dochodzi do brutalnej, ale niezbędnej selekcji i np. do respiratorów podłączane są osoby o większej szansie na przeżycie.

 

Dlatego też apelujemy do Was abyście nie lekceważyli kwarantanny wprowadzonej przez nasz rząd. Dwa tygodnie siedzenia w domu i nie chodzenia do szkoły, to nic strasznego. Pamiętajcie o tym, nasi młodzi czytelnicy, że nawet jeśli sami nawet nie zakaszlecie, to nie znaczy, że nie zarazicie swoich dziadków i rodziców. Oni mogą już nie mieć tyle szczęścia, co Wy.

Komentarze