Pożary w Australii wciąż trwają, a strażacy próbują zapanować nad siejącymi zniszczenie płomieniami. Co prawda nie tak dawno pogoda w Australii uległa zmianie i znacząco wzrosła wilgotność powietrza. Pojawiły się także opady deszczu. Sprzyja to gaszeniu szalejących pożarów, ale sami strażacy przyznają, że nie jest to wystarczające, aby w pełni poradzić sobie z żywiołem.
Pożary trawią Australię już od września ubiegłego roku. Szacuje się, że w tym czasie spłonęło 3 mln hektarów terenu, a w wyniku ognia i wysokiej temperatury zginęło około pół miliarda zwierząt. Badacze alarmują, że świat mógł bezpowrotnie utracić nawet kilka gatunków zwierząt charakterystycznych dla tego kontynentu. Australia słynie z występowania tam gatunków endemicznych (unikatowych, niewystępujących nigdzie indziej). W płomieniach zginęło m.in. 30% populacji koali zamieszkujących południowy wschód Australii.
Czytaj także: Greta Thunberg odwiedziła Polskę. Wrzucono ją z bełchatowskiej elektrowni!
Ministerstwo środowiska zaznacza, że rozmiar realnych strat poznamy dopiero po wygaszeniu wszystkich pożarów, kiedy uda się ocenić całkowitą liczbę zwierząt, które poniosły śmierć w płomieniach.
Zabijają nie tylko płomienie
Ostatnimi czasy media obiegły informacje, że zwierzęta, które ocalały z pożarów nie mogą czuć się bezpiecznie. Wszystkie zwierzaki, które jakimś cudem ocalały, ale są bardzo poparzone są po prostu usypiane. Potwierdzają ten fakt australijscy weterynarze. Taki los spotyka również zwierzęta gospodarskie, które ucierpiały w wyniku pożarów. Eksperci przewidują, że kolejne tysiące będą wkrótce zdychać z braku pożywienia i przebytego stresu.
Czytaj także: Lewandowski na nowym logo Bundesligi? Są zdjęcia!
Najbardziej elektryzującą informacją była jednak ta mówiąca o usypianiu pozbawionych rodziców maluchów. Strażacy walczący z płomieniami wciąż znajdują bezbronne, karmione jeszcze mlekiem matki zwierzaki. Dotąd wszystkie takie przypadki były przewożone do klinik weterynaryjnych, gdzie otrzymywały właściwą pomoc. Natomiast nowo wprowadzony dokument regulujący sposób postępowania z takimi maluchami nakazuje… uśmiercanie ich. Argumentacja rządu opiera się tym, że potrzebują one długoterminowej opieki i nie będą mogły zostać wypuszczone na wolność. Wytyczne są otwarte na interpretację, co znaczy, że ostateczna decyzja należy do człowieka, który takie zwierzę odnajdzie.