81-latek z Puław w województwie lubelskim niedawno stracił żonę. Bardzo mocno to przeżywał i regularnie bywał na cmentarzu. Gdy w związku z koronawirusem nie mógł wychodzić z mieszkania, postanowił dla żony palić w oknie świeczkę. To zakończyło się tragicznym wypadkiem.
Doszło do niego w piątek nad ranem przy ulicy PCK w centrum Puław. Strażacy dostali wezwanie, że z mieszkania na drugim piętrze wydobywa się gęsty, czarny dym. Pięć zastępów straży pożarnej szybko opanowało pożar – okazało się, że jeden z pokojów mieszkania spłonął niemal doszczętnie.
ZOBACZ TEŻ: Nie ma dobrych wiadomości – jesień w tym roku może być straszna
Jak się okazało, do pożaru doszło ponieważ 81-letni lokator zapalił świeczkę swej zmarłej żonie i zasnął. Nie dopilnował ognia, od którego zajęły się sprzęty w pokoju. Jednak mężczyzna cudem przeżył – w ostatniej chwili obudził sie i uciekł z mieszkania. Jest załamany tym, co się stało.
Chciał tylko uczcić pamięć zmarłej żony, usnął i doszło do nieszczęścia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jest samotny i nie bardzo ma teraz co ze sobą zrobić. Hotelu nie wynajmie, bo koronawirus a rodzinę ma na drugim końcu województwa
– opowiadali sąsiedzi, cytowani przez portal fakt24.pl
Mimo wszystko 81-latek cieszy się, że żyje. Wszyscy jego sąsiedzi uważają, że to zmarła żona ochroniła go przed straszną śmiercią w płomieniach.