Długi weekend w Tatrach minął pod znakiem niezłej pogody. Dziesiątki tysięcy turystów spragnionych przyrody i wypoczynku po tygodniach wyrzeczeń i kwarantann ruszyły w polskie góry, co oczywiście musiało odbić się na niechlubnych statystykach wypadkowych. Wśród nich są m.in. dwa wypadki śmiertelne na Zawracie.
Turyści, którzy w sobotę rano wyruszyli na Przełęcz Zawrat dostrzegli w czasie wędrówki porozrzucane rzeczy osobiste, a następnie ciało jednej osoby. Niezwłocznie wezwali Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Na Zawracie niestety często dochodzi do tragicznych wypadków.
ZOBACZ TEŻ:Koszmar w Wolsztynie: matka zabiła siebie i syna. Poszło o pieniądze?
Ratownicy na miejsce ruszyli śmigłowcem i w czasie dolotu nad przełęcz zauważyli ciało drugiej osoby. Niestety, obie nie żyły.
Jak się okazało tragicznie zmarłymi turystami byli pochodzący z Bydgoszczy Ania i Bartek. Lecz co tak właściwie wydarzyło się na Zawarcie?
Na samej przełęczy znaleziono uszkodzony namiot, zapewne należący do zmarłych turystów. Obok leżały raki i czekan. Jak podaje portal tatromaniak.pl wiele wskazuje na to, że turyści zaskoczeni nocną burzą w panice rzucili się do ucieczki w dół Zawratowego Żlebu. Dlaczego jednak wybrali tę trasę, a nie zejście w kierunku Doliny Pięciu Stawów, które jest pozbawione jakichkolwiek trudności i zapewne nie skończyłoby się tak tragicznie?
Zapewne sprawę śmierci dwójki turystów będą wyjaśniać powołane do tego celu organy. My zaś potraktujmy to jako przestrogę, bo nawet doświadczenie i odpowiedni sprzęt nie dają nam gwarancji bezpieczeństwa. Na Przełęczy Zawrat musiało wydarzyć się coś takiego, np. wyjątkowo silne porywy wiatru, które nawet doświadczonym turystom uniemożliwiły bezpieczną ewakuację w dół.