Marek S. prawdopodobnie od dwóch lat nosił się z zamiarem zamordowania swojej żony. W całym planie pomagał mu jego przyjaciel i było już naprawdę o krok od realizacji zbrodniczego planu, gdy wszystko posypało się jak domek z kart.
Marek S. wraz z żoną mieszkali w Warszawie. Mężczyzna miał jednak serdecznie dość swojej żony, lecz zamiast rozwodu uznał, że lepiej będzie ją po prostu zamordować. Swoim pomysłem podzielił się z przyjacielem, Rafałem D. Ten ani myślał odwodzić go od głupstwa, a wręcz całkowicie zaangażował się w plany przyjaciela:
Oskarżony Rafał D. skontaktował zleceniodawcę Marka S. z Krzysztofem M. Udzielał Krzysztofowi M. wskazówek i informacji, co do sposobu dokonania zabójstwa, dostarczał mu pieniądze w kwocie 7500 zł na zakup przedmiotów potrzebnych do realizacji zamierzonej zbrodni
– powiedziała Mirosława Chyr, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, cytowana przez portal fakt24.pl
ZOBACZ TEŻ: Koronawirus to dopiero początek. Po nim będzie jeszcze gorzej
Krzysztof M. miał być płatnym zabójcą. W ramach zapłaty miał otrzymać mieszkanie w Warszawie. Do zabójstwa miało dojść w czasie wspólnego wyjazdu Marka S. i jego żony Izabelli do Kazimierza Dolnego, który miał się odbyć na początku lipca 2019 roku.
W tym momencie plan jednak rozsypał się. Wszystko przez niedoszłego morderce, Krzysztofa M., który zamiast wykonać zlecenie zgłosił się na Policję. Marek S. i Rafał D. zostali zatrzymani. Obu grozi nawet dożywocie. Jak na razie nie przyznają się do winy.