Koronawirus wymusza wprowadzanie kolejnych obostrzeń i zakazów. Niektóre z nich są kuriozalne.
Polacy już dawno wyśmiali niejeden zakaz. Przykładem jest konieczność zachowania dystansu osób bliskich na ulicy – a już w domu można dystansu nie zachowywać. Inny paradoksalny przepis to możliwość kupienia np. frytek na wynos, ale zakaz zjedzenia ich na ulicy. Takich przepisów jest znacznie więcej.
Teraz dołącza do nich kolejny: zakaz śpiewania w żłobkach. Śpiewać nie wolno, dlatego, że śpiew prowadzą dorośli, którzy mogą zarazić dzieci. Jednak można mówić czy nawet krzyczeć.
W związku z zakazem śpiewu w żłobku zaleca się recytację wierszyków lub klaskanie. Dopuszczalny jest także śpiew dzieci w przypadku, gdy dorosły prowadzi zajęcia on line.
Powyżej opisany zakaz śpiewania już od środy obowiązuje w szwajcarskich żłobkach. Część środowisk uznała go za szkodliwy, bo uniemożliwia bardzo ważne rozwojowe ćwiczenie jakim jest śpiew. Inni uznali go za dyskryminację najmłodszych, bo już w szkołach nie ma takiego przepisu.
Z pewnością to nowe obostrzenie należy do kategorii nieżyciowych. Szczególnie, że ma dotyczyć maluchów, które pewnie niekoniecznie będą się przejmować wprowadzonymi przepisami.
>>>Wytyczne dot. stoków narciarskich. Można paść ze śmiechu!