Rosyjskie drony, podejrzane podpalenia, a teraz obcy dron nad Belwederem. Polska staje się placem zabaw dla obcej agentury. Służby zapewniają, że wszystko jest pod kontrolą, ale problem w tym, że kontrola kończy się dopiero wtedy, gdy intruz zdąży już podlecieć nad głowę prezydenta.
W ostatnich tygodniach atmosfera wokół bezpieczeństwa Polski gęstnieje. Najpierw rosyjskie drony w polskiej przestrzeni powietrznej, potem seria podpaleń, o których coraz częściej mówi się w kontekście obcej agentury. Teraz, dron pojawił się nad Belwederem. To już nie drobne incydenty, ale kolejne lampki ostrzegawcze, które powinny się palić w głowach rządzących na czerwono.
Służba Ochrony Państwa chwali się błyskawiczną akcją.
Funkcjonariusze zauważyli drona, powiadomili przełożonych, wysłano patrol, ujęto operatorów, przekazano ich policji
– relacjonował płk Bogusław Piórkowski w TVN24. Brzmi jak scenariusz z podręcznika. Problem w tym, że scenariusz wydarzył się… nad Belwederem. Najważniejszym budynkiem w państwie, który jak słyszymy, jest „cały czas chroniony”.
Premier Donald Tusk natychmiast pochwalił się sukcesem w sieci.
Zatrzymano dwóch obywateli Białorusi
– napisał.
W tle jednak pozostaje pytanie: jakim cudem obywatele obcego państwa w ogóle mogli uruchomić drona w strefie zakazu lotów i podlecieć nim nad Belweder?
Tu zaczyna się część sarkastyczna: bo skoro SOP potrzebował „całych kilkunastu minut” na neutralizację latającej zabawki, to co by było, gdyby zamiast drona ktoś wysłał rakietę? Czy naprawdę możemy wierzyć, że system ochrony najwyższych władz jest szczelny?
Podejrzewam, że tego typu prowokacje będą się powtarzać
– powiedziała w TVN24 minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w TVN24.
Tyle że dla obywateli to marne pocieszenie. Bo prowokacja prowokacją, ale fakt jest taki, że w najważniejszym miejscu w kraju obcy dron krążył nad głowami polityków. Przedstawiciele słuzv specjalnych nie mają sobie wiele do zarzucenia.
Nie ma tu wielkiej sensacji. Ważna jest czujność oficerów SOP, którzy szybko wykryli to zdarzenie
– powiedział na konferencji prasowej rzecznik służb, Jacek Dobrzyński.
Rzecznik bagatelizuje sprawę, twierdząc, że nie ma powodów, aby sądzić, że drony nad Belwederem to był element akcji szpiegowskiej. Rzecz w tym, że już samo ich pojawienie się, to nadwyrężenie zaufania do służb. To niektórym wystarczy.
Wiktoria Sikorska
