Kamery monitoringu mocno wdzierają się w nasze życie. Obserwują już nie tylko ulice, ale i nagrywają pasażerów autobusów czy klientów urzędów – alarmuje „Rzeczpospolita”.
Jak informuje „Rz”, kamery, biometria przy kontroli pracowników – to między innymi po to sięgają służby do kontrolowania obywateli. Czy to, aby nie przesada?
– Jako obywatele często nie mamy dostępu do informacji o tym, jakie narzędzia są używane do gromadzenia wiedzy o życiu każdego z nas ani, w jaki sposób i kto je wykorzystuje. A powinniśmy, by wiedzieć, czy nie dochodzi do nadużyć – mówi Anna Walkowiak z Fundacji Panoptykon.
Zakres inwigilacji jest za szeroki i nie zawsze uzasadniony – ostrzega Fundacja Panoptykon, która zakończyła właśnie projekt, w którym sporządziła mapę narzędzi nadzorczych, jakich używają władze. Wszechobecny jest monitoring wizyjny – działa prawie w każdym z 48 miast, jakie przepytała fundacja.
Największe miejskie systemy kamer na ulicach – w Poznaniu i Warszawie – liczą około 400 urządzeń – dodaje rp.pl.
Zobacz także: Koniec paragonów = gigantyczna inwigilacja
BR