Do bardzo nietypowego pożaru doszło w Redding w północnej Kalifornii w USA. Jeden z mieszkańców chciał ostatecznie pozbyć się nieproszonego gościa, w postaci pająka nazywanego przez Amerykanów „wilczym pająkiem”(wolf spider). Niestety ten tanio skóry nie sprzedał, jak mawiał Mariusz Pudzianowski i odwdzięczył się pięknym za nadobne.
Mieszkaniec bloku spostrzegł w swoim mieszkaniu sporego pająka. Aby nie tykać jadowitego stwora uznał, że najlepiej będzie porazić go palnikiem. Nie przewidział jednak, że pająk stojący w ogniu… zacznie biegać i skakać po całym pomieszczeniu!
Zanim ogień zabił zwierzę to zdążyło roznieść go na firany i materac. Wkrótce w ogniu stanął cały pokój, następnie mieszkanie nieudolnego zabójcy pająka.
ZOBACZ: Rosja: zwierzę zastrzeliło myśliwego. Absurdalny finał polowania!
Akcja strażaków sprawiła, że udało się opanować pożar, ale kilka mieszkań zalanych wodą nie nadaje się do użytku – podobnie jak to spalone przez pajęczego kamikaze. Jak podaje BBC straty oceniono na 11 tysięcy dolarów. Usmażony pająk zapewne nie zapłaci żadnej grzywny ani odszkodowania, wygląda więc na to, że za swoją głupotę zapłaci sam operator palnika.
Nie jest to pierwszy przykład tak idiotycznego pożaru w USA. Amerykanie chętnie stosują do walki z pająkami ogień i nie raz i nie dwa skończyło się to fatalnym zaprószeniem ognia. Jednak z tak spektakularnym pożarem, który spowodowała pajęcza kula ognia – chyba jeszcze nigdy nikt nie miał do czynienia. Pewnie i tym razem Jankesi nie wezmą sobie do serca tej cennej lekcji i za jakiś czas kolejny dom spłonie w wyniku walk z nielubianymi stworzeniami. Oby i wtedy obyło się bez ofiar.
interia.pl