Najnowsze informacje na temat Stefana W. są jeszcze bardziej wstrząsające niż wcześniej. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna. od początku miał mordercze plany w głowie, a co więcej chciał je zrealizować na znacznie większą skalę. Kolejni ludzie znający Stefana dodają, że był człowiekiem przygotowanym na wszystko.
Informacje podane przez PAP mówią, że Stefan W. tuż po wyjściu z więzienia skierował się nie do rodzinnego Gdańska, a do Warszawy. Poleciał tam samolotem. Na miejscu usiłował dostać się na teren Pałacu Prezydenckiego by zabić Andrzeja Dudę. Zresztą, miał przechwalać się, że zamierza zrobić coś „wielkiego” w Warszawie, o czym usłyszy cały świat.
Próba sforsowania ogrodzenia nie udała się i Stefan musiał uciekać. Noc spędził w kasynie, gdzie roztrwonił resztkę pieniędzy, które miał i na gapę wrócił pociągiem do Gdańska. Aż do 13 stycznia spędzał czas głównie w domu.
Tymczasem wychodzą na jaw kolejne opinie ludzi znających mordercę. Jeden z gdańskich dilerów narkotyków mówi, że Stefan ćpał od 14-15 roku życia. Co więcej, zawsze był gotowy by wykonać jakąś brudną robotę dla bandytów:
Do tej pory jeszcze nikogo nie zabił. Wiedział, że nóż z piłką dwustronną po wbiciu trzeba przekręcić i wyciągnąć, żeby uszkodzić narządy. Wiedział, jak zabijać. Kiedyś powiedział, że chciałby poczuć, jak to jest kogoś zabić. Jeżeli coś trzeba było załatwić siłą, to się zawsze wysyłało Stefana. Dlatego, że było wiadomo, że pójdzie i zrobi to z przyjemnością. Wiedział, jak bić, żeby zrobić krzywdę, żeby bardziej bolało. Jednej z pobitych osób na końcu wyłamał jeszcze trzy palce. Gdy padło pytanie: „po co?”, odpowiedział, że dla zabawy
– opowiada diler.
Z powyższych informacji wynika, że Stefan W. stanowił ogromne zagrożenie dla ludzi. Tym bardziej szokujący wydaje się niski wyrok, który odbywał i fakt, że przez pięć lat odsiadki nikt nie podjął działań by mężczyznę odizolować od społeczeństwa na dłużej.