Uzależnienie państw Grupy Wyszehradzkiej od handlu, jak i inwestycji z Niemiec jest faktem dostrzeganym przez elity krajów Europy Środkowej.
Jak informuje portal forsal.pl, Berlin angażował się w ten proces, licząc na uzyskanie korzyści w wielu obszarach, począwszy od gospodarki, a skończywszy na bezpieczeństwie. Niemcy miały świadomość tego, że region Grupy Wyszehradzkiej dysponuje wieloma atutami, takimi jak bliskość geograficzna i kulturowa i tania, dobrze wykwalifikowana siła robocza. Z perspektywy Niemiec obszar Polski, Czech, Słowacji i Węgier był idealnym miejscem ekspansji handlowej i inwestycyjnej.
Europa Środkowa dzięki niskim kosztom produkcji i wysokiej wydajności stała się dla Niemiec narzędziem uzyskiwania przewagi konkurencyjnej na świecie. Fabryka niemieckich produktów na rynki zagraniczne pozwoliły uzyskać Berlinowi to, czego nie mógłby uzyskać, lokując swoją produkcję np. w Azji – dodaje forsal.pl.
Prof. Adam Wielomski na swoim Facebooku skomentował sytuację.
„Niestety, niemieckie teorie Grossraumu, Grosswirtschaftsraumu i Mitteleuropy funkcjonują w praktyce znakomicie. Europa środkowa staje się polem eksploatacji dla niemieckiej gospodarki. Eksportuje się do niej produkty wysokoprzetworzone, chemiczne, przemysłowe i techniczne, a importuje żywność i robotników. Gospodarka Grupy Wyszehradzkiej staje się usługówką dla niemieckiej ekonomii. Za uzależnieniem ekonomicznym postępuje i postępować będzie polityczne i ideologiczne” – napisał prof. Wielomski.
Zobacz także: Niemcy to cwane lisy
Katarzyna B.