Dawno nie było tak tragicznego sezonu na najwyższej górze świata. Mount Everest z roku na rok przyciąga coraz większą ilość śmiałków, a postępująca komercjalizacja szczytu sprawia, że niemal każdy z odpowiednio zasobnym portfelem może spróbować swoich sił.
Cały miniony tydzień można nazwać „czarnym tygodniem w historii himalaizmu”. Na samym Mount Everest zginęło 10 osób, które nie wytrzymały trudów wspinaczki. Umierali stojąc w kolejkach do lin poręczowych, lub zbyt wyczerpani by powrócić do obozu.
ZOBACZ TEŻ: Podrapał ją jej własny kot. Po kilku dniach z jej twarzą zaczęło dziać się coś strasznego
Kolejne 10 osób zmarło na kilku innych szczytach, m.in. Lhotse i Annapurnie. Dane te podało ministerstwo turystyki Nepalu. Wśród ofiar Everestu jest czterech Hindusów, Austriak, dwóch Irlandczyków, Brytyjka, Amerykanin i nepalski przewodnik.
Największa kolejka na Everest powstała 22 maja. Jej zdjęcie wykonał i udostępnił w mediach społecznościowych himalaista Nirmal Purja z Nepalu. Jak twierdzi, ten końcowy etap ataku szczytowego zazwyczaj zajmował około 4 godzin. W takich warunkach jak na zdjęciu atak szczytowy trwał nawet 8 godzin. A to dwa razy dłuższe przebywanie w strefie śmierci, czyli powyżej 8 tys. metrów. Wprawdzie praktycznie wszyscy wspinacze na Everest korzystają z tlenu z butli, ale na tej wysokości ich organizmy i tak są krańcowo obciążone.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trupy poprzedników jak drogowskazy. Ośmiotysięczniki to prawdziwe CMENTARZYSKA – ciała muszą tam zostać na zawsze
Aktualnie na zdobycie Mount Everestu czeka niemalże 900 osób, ok. 750 od strony nepalskiej i ok. 140 po stronie tybetańskiej. Ilu z nich dojdzie na szczyt i z niego wróci? Miejmy nadzieję, że liczby te będą te same, ale sezon wspinaczkowy powoli się kończy i w Himalaje wkrótce może uderzyć monsun, który zepsuje pogodę.