Bardzo nietypowy, przerażający, ale na szczęście nie aż tak tragiczny jak mógłby być wypadek przydarzył się niedaleko Mielca. W Chorzelowie bardzo twardego lądowania doświadczyli dwaj skoczkowie spadochronowi – instruktor i uczeń. Przyczyna jest zgoła nieprawdopodobna.
Do wypadku doszło w niedzielę około 13. Tuż po wyskoczeniu z samolotu instruktor, który przed sobą miał przypiętego ucznia… stracił przytomność. Tylko on mógł kontrolować czaszę spadochronu, dlatego dwójka skoczków zaczęła spadać w sposób zupełnie niekontrolowany.
ZOBACZ TEŻ: Wódka w zamrażarce? To kardynalny BŁĄD! Zobacz dlaczego
Z tego powodu spadochroniarze wylądowali bardzo twardo na prywatnej posesji, a nie na terenie przeznaczonym na lądowisko. To i tak cud, że nie wpadli po drodze na żadne przeszkody. Mimo to obaj odnieśli obrażenia.
Wszystko wskazuje na to, że 43-letni instruktor doznał w trakcie skoku zawału serca. Wraz ze swoim uczniem został przewieziony do szpitala.