Już prawie dwa lata minęły od tragicznej śmierci Tomka Mackiewicza na zboczach Nanga Parbat. Przez ten czas powstało wiele artykułów, książek, wywiadów i innych materiałów dotyczących tego zdarzenia. W końcu Elisabeth Revol postanowiła wrócić do ostatnich chwil, które spędziła z Mackiewiczem.
Oficjalne pakistańskie dokumenty, w tym akt zgonu, przyjmują dzień 30 stycznia 2018 roku jako dzień śmierci Tomka Mackiewicza. Jednak najprawdopodobniej zmarł on już 26 stycznia – w czasie zejścia, krótko po tym, gdy Elisabeth Revol pozostawiła go w jamie śnieżnej.
ZOBACZ TEŻ: Chciał wykopać grób dla córeczki, a dokonał makabrycznego odkrycia na cmentarzu!
Revol była w stanie sprowadzić Mackiewicza tylko do wysokości 7250 m. n.p.m. Tutaj, według jej relacji, Tomasz nie był w stanie kontynuować zejścia. Choroba wysokościowa i odmrożenia zupełnie pozbawiły go sił.
Revol wróciła do tej sprawy przy okazji wywiadu dla pisma „Le Parisien”. Po raz kolejny powtórzyła, że polski himalaista nie był w stanie schodzić dalej.
Jego nos, „zjadany” przez mróz, był cały biały, a krew płynęła mu z ust – relacjonowała Revol
Francuzka zdecydowała się też na ujawnienie jak wyglądały ostatnie chwile z Mackiewiczem i jego ostatnie słowa do niej. Zanim go zostawiła, powiedziała mu, że wkrótce przyleci po niego śmigłowiec i ekipa ratunkowa. Tomasz Mackiewicz miał na to powiedzieć: „Jest mi zimno, chcę odpocząć”. To były jego ostatnie słowa.
Elisabeth Revol została uratowana dzięki czteroosobowej, polskiej ekipie ratunkowej, która przybyła pod Nanga Parbat spod K2. Duet Adam Bielecki i Denis Urubko, wspierany przez Piotra Tomalę i Jarosława Botora podjął ją z wysokości 6700 m. i bezpiecznie sprowadził na dół.